Pewna szwedzka parlamentarzystka z Partii Lewicy zaproponowała aby wszyscy mężczyźni płacili coś w rodzaju podatku, który będzie przeznaczony na pokrycie kosztów leczenia kobiet – ofiar przemocy domowej, która jest w Szwecji poważnym i stale rosnącym problemem, za który – według pomysłowej parlamentarzystki – mężczyźni powinni ponieść „kolegialną odpowiedzialność ekonomiczną”, w formie tegoż podatku właśnie.
Nie zamierzam się pastwić nad samym pomysłem stosowania odpowiedzialności zbiorowej i karania mężczyzn za płeć, postępowa lewica już mnie chyba niczym nie zaskoczy, na inną rzecz chciałam zwrócić uwagę. Jak to możliwe, że w Szwecji, z jej słynnym antydyskryminacyjnym ustawodastwem i silnym ruchem feministycznym przemoc wobec kobiet stale rośnie (w latach 90-tych o 40%!)? Może zamiast nakładać podatki od płci szwedzkie feministki powinny raczej przedefiniować swoje cele i strategię, bo dotychczasowe są chyba nieskuteczne skoro sytuacja kobiet się tak drastycznie pogorszyła, przynajmniej jeśli chodzi o elementarne bezpieczeństwo (20 – 40 zgonów rocznie).