Teraz to mnie autentycznie ciarki przeszły. Przeczytałam wywiad z Gudzowatym w Newsweeku, pojawia się tam wątek tajemniczej Grupy Minus Pięć. Fragmenty:
Gudzowaty: (…) Byłem przez państwo szykanowanu, mało tego, przy pomocy mediów spreparowano mój negatywny wizerunek, stwierdzając, że reprezentuję rosyjskie interesy. Zrobiono ze mnie obcą agenturę.
Newsweek: Mówi pan o czasach premiera Buzka, gdy wicepremier Janusz Steinhoff zabiegał o dywersyfikację dostaw gazu? Gudzowaty: Przez chwilę podejrzewałem, że za tymi atakami stoi Steinhoff, rząd Buzka. Ale potem okazało się, że było inaczej, bo sytuacja nie zmieniła się za kolejnych rządów. Zrozumiałem wtedy, że sprawcą moich kłopotów jest ktoś poza rządem, poza politykami. Gdzieś z boku. Umieściłem go w podziemiu, nazywam go „minus pięć”, bo w piekle piętra się liczy do dołu. Jest blisko diabła Newsweek: To żart? O kim pan mówi? Gudzowaty: To jest grupa. Newsweek: Grupa trzymająca władzę? Gudzowaty: Rozsądek nakazuje mi zakończyć rozmowę na ten temat. Newsweek:Boi się pan o swoje bezpieczeństwo? Gudzowaty: Nie udzielę odpowiedzi na ten temat. Newsweek: Ta grupa znajduje się w Polsce czy poza granicami kraju? W Moskwie? Gudzowaty: Sądzę, że w Polsce. Newsweek: Boi się pan o swoje życie? Gudzowaty: Solidnie dbam o swoje bezpieczeństwo.
***
Newsweek: Stracił pan z powodu zmian politycznych w Rosji? Gudzowaty: Nie chcę się domyślać dlaczego tak się stało. W pewnej chwili Rosjanie po prostu przestali kupować naszą żywność za gaz. Przestali nas lubić, dokuczają nam, a my próbujemy się bronić. Newsweek: I nie ma w tym wielkiej polityki? Nie ma pozabiznesowych powodów? Gudzowaty: Nie sądzę. Choć mam pewną koncepcję, że ktoś kto nie jest Rosjaninem skłócił nas z Rosjanami. Newsweek: Czyli kolejny przykład na istnienie grupy minus coś tam? Gudzowaty: Tak, dokładnie. I to nie są żarty. Newsweek: Ma pan jeszcze jakieś przykłady na działanie grupy minus pięć? Gudzowaty: Ten przykład to nitka projektowanego gazociągu Bernau-Szczecin. To był rewelacyjny projekt uniezależniający Polskę od jednego dostawcy gazu. Uzgodniłem tę inwestycję w rozmowie ze Steinhoffem. I nagle zaczęły się schody. Wszyscy się darli, przeciwstawiali tej inwestycji gazociąg norweski – 700 km o wartości kilku milardów. Broniła nas tylko lewica. Newsweek: Osobiście przyszły premier Leszek Miller… Gudzowaty: Ale i tak po trzech tygodniach jego premierowania okazało się, że nie poprze tego projektu. A to oznacza, że ktoś spoza układu władzy animuje działania i kreuje poglądy rządzących – i to jest właśnie grupa minus pięć. Na tym, że my sobie tak przeszkadzamy, skorzystali Rosjanie. To śmiałe wnioski, ale same się nasuwają. Tylko Rosjanie mogli mieć z tego korzyść.
***
Gudzowaty: (…) Dzięki niej [komisji śledczej] może wreszcie zadziałać efekt domina. Jeśli jeden klocek zostanie wyjęty, cała układanka może się rozsypać. Newsweek: Czy ten efekt domina uderzy też w grupę minus pięć? Gudzowaty: Może tak być.
***
I przy okazji jeszcze jeden wątek. Myślałam kiedyś, że owym „złym koniem” na którego postawili mocodawcy Ałganowa mógł być Gudzowaty. W rozmowie jest taki fragment o przetargu Rotcha:
Newsweek: Czy wtedy [gdy Gudzowaty rozmawiał z Rotchem o konsorcjum] w konsorcjum Rotcha był rosyjski Łukoil? Czy wiedział pan, że Rafinerią Gdańską intersują się Rosjanie? Gudzowaty: Nie. Nie było wtedy o tym mowy. Nie wiedziałem o co chodzi. Potem się okazało, że oni ten biznes szykowali nie dla siebie tylko na sprzedaż. Jak się dowiedziałem, odpuściłem.
Nieruszany do tej pory wątek Rotcha jest naprawdę ciekawy. Jak to się stało, że wyłączność na negocjacje w sprawie zakupu tak kluczowego zakładu jak RG dostał Rotch skoro jeszcze zanim wszedł jego pierwszy konsorcjant Łukoil było jasne, że Rotch kupuje RG na sprzedaż (wiedział o tym Gudzowaty, musiały zatem także wiedzieć służby specjalne, a więc i decydenci). Skąd ta siła Rotcha, który przyszedł znikąd, z niczym, i nie wiadomo po co chciał kupić RG?