„Dzięki liście Wildsteina agenci dłużej pozostaną nieznani a proces poznawania prawdy o PRL został zamulony. Jednak Wildstein jest zadowolony, a zwolennicy totalnej lustracji wciąż go popierają. O co w istocie tu chodzi?”
Jacek Żakowski
Takie dramatyczne pytanie zadaje (boldem) Jacek Żakowski (nie mogę sobie odmówić i jeszcze go pomiędlę). W tym samym artykule gdzie rozpękł nam Polskę, przedstawił bardzo interesującą teorię spiskową, jest to jakby rozwinięcie tego co sygnalizował u Skowrońskiego („Czy Bronisław Wildstein świadomie chciał wstrzymać falę ujawniania agentów?„). Żakowski przeprowadza bardzo poprawne rozumowanie:
Pierwszy czwartkowy poranek tego roku. Gościem Katarzyny Kolendy-Zaleskiej w TOK FM jest preze IPN prof. Leon Kieres: „Stoję przed falą, która się do mnie zbliża – mówi dramatycznym głosem. – Falą udostępniania dokumentów. (…) Będzie wstrząs”
Ktoś z IPN, kto dał Wildsteinowi listę, musiał zapewne wiedzieć, że wywoła lawinę, która zatrzyma „falę”. Dlaczego to zrobił? Czy był to cel sam w sobie, czy cena za osiągnięcie jakiegoś innego celu? Logika spiskowa podsuwa wersję celu ukrytego. Zatrzymanie „fali” mogło być celem zagrożonych ujawnieniem „agentów”. Także rozwodnienie własnej odpowiedzialności w wielkiej liczbie widniejących na liście osób o niejasnym statusie leży w interesie tych, których mroczna przeszłość miała stać się znana. Łatwiej jest unieść piętno, gdy dokoła kłębią się dziesiątki tysięcy podejrzanych. Łatwiej bagatelizować własną wstydliwą przeszłość, donosicielstwo, kolaborację, bezczynność„.
Prawda, jaka ładna hipoteza? I nawet się Żakowski nie zastanawia kogo ta jego hipoteza pogrąży. Wildsteina? Nie, bo Wildstein dał listę kolegom dziennikarzom i przez kilka tygodni nic się nie działo. A za czyją sprawą dziać się zaczęło? Kto – jak pisze Żakowski – poruszył „lawinę Wildsteina” by zatrzymać „falę Kieresa”? Żakowski niechcący sam odpowiada na to pytanie:
„Kiedy 29 stycznia „Gazeta” o niej napisze, tysiące niewinnych, którzy nie zamierzali zaglądać do swoich teczek, poczuje, że muszą się oczyścić. IPN zaleje lawina ich wniosków i wszystkie inne prace zostaną odłożone na bok. Gdyby tylko co dziesiąty umieszczony na liście miał być obsłużony w dotychczasowym trybie, ostatnia osoba z tej grupy dostałaby odpowiedź po 20 latach! Ujawnienie agentów zostało powstrzymane.”
Proszę pamiętać, że to nie moja hipoteza, ja tylko poszłam za Żakowskim i doszłam tam gdzie zapewne nie chciał mnie poprowadzić. Ciekawe dlaczego Żakowski i inni nie potrafią przyjąć najprostszej wersji – że nikt za niczym nie stał i o nic nie chodziło, nie było żadnej gry.
PS. Jakie to przewidywalne. Zaraz po wybuchu afery Witek wiedział jak się rozkręci oraz po co to wszystko.