Przebudzenie elit

Po raz pierwszy obecni rządzący ujrzeli moc obywatelskich protestów, taką lustrację zanegowali nawet zwolennicy PiS. Sprzeciw elit wobec ustawy przerodził się w protest przeciw niedemokratycznym poczynaniom władzy. Już nie zamrze. Będzie towarzyszył rządom PiS aż do końca. Przebudzenie się elit i pokaz ich siły to dobra wiadomość.
Marek Beylin

Pusty śmiech ogarnia jak się czyta takie patetyczne komentarze do awantury lustracyjnej. „Moc obywatelskich protestów”, „protest przeciw niedemokratycznym poczynaniom władzy”, „przebudzenie się elit i pokaz ich siły” – dobre sobie. Trzeba się bardzo wysilić, żeby w tym co się dzieje widzieć szlachetny i bezinteresowny bunt w obronie demokracji. Zwłaszcza jeśli się pamięta co swego czasu mówił nieodżałowanej pamięci Leon Kieres „Trądem w sposób szczególny były dotknięte uczelnie wyższe”, mówił też o tym niedawno Antoni Dudek w wywiadzie dla Rzepy:

O tym jak „łamano” akademickie elity: „Po 1956 roku najważniejszym środkiem werbunku w środowiskach akademickich był paszport. Były też inne – wypadek samochodowy, sprawy obyczajowe, ale też i chęć awansu. Znam przypadek osoby, która doszła do stanowiska rektora jednej z najważniejszych uczelni w Polsce i była tajnym współpracownikiem wyłącznie z nienawiści do innego profesora, którego chciała zniszczyć donosami.”

O skali zaagencenia uczelni: „W 1983 roku było tam [na KULu] 39 TW. W 1988 roku liczba ta wzrosła do 50, z czego 23 było pracownikami naukowymi. Ale te dane nie obejmują wywiadu cywilnego, czyli Departamentu I MSW. Wywiad miał na uczelniach niezależną sieć nieuwzględnioną w danych, które podałem.”

O związku między zaawansowaniem procesu ujawniania a skłonnością do protestów: „Na Uniwersytecie Jagiellońskim nie słychać tak gwałtownych protestów jak na przykład na Uniwersytecie Warszawskim, bo na krakowskiej uczelni już ujawniono wielu współpracowników SB, w tym dyrektora Instytutu Historii. Na większości polskich uczelni jednak wciąż występuje niepisana presja środowiska naukowego, by się tym po prostu nie zajmować.”

Można oczywiście wierzyć, że „przebudzenie elit” nie ma z tym wszystkim żadnego związku, że protestującymi akademikami ani trochę nie kieruje interes osobisty lub interes własnej korporacji a wyłącznie troska o demokrację ale obawiam się, że jest to wiara dość naiwna. Część środowiska akademickiego ma problem z własną przeszłością a dzięki fałszywie pojmowanej środowiskowej solidarności oraz wsparciu innych grup podobnie dotkniętych teczkami, jak dziennikarze czy artyści (Kieres: „Najwięcej spraw bolesnych będzie w przypadku środowiska artystów i dziennikarzy. Tu też jest najwięcej spraw pokazujących ludzką małość. Podłość, zniżanie się do najgorszych instynktów. Łącznie z prośbami by esbecy wpływali na rozliczenia majątkowe z korzyścią dla jednego z małżonków w przypadku ich rozstania”), nawet nie musi się starać z tą przeszłością uporać, łatwiej się po prostu zbuntować – to akurat nie wymaga wielkiej cywilnej odwagi, na pewno nie takiej jaką trzeba mieć, żeby się przyznać do grzechów z przeszłości. I znowu, tak jak w przypadku lustracyjnego buntu dziennikarzy, można tylko ubolewać, że i tym razem wielu uczciwych użycza swoich nazwisk tym, którzy na solidarność nie zasługują a ich obecność w środowisku szkodzi wszystkim, najbardziej oczywiście tym, którzy sami nie mają nic na sumieniu.

Beylin się buntem elit zachwyca, mnie on raczej zasmuca bo źle z nami jeśli mamy elity budzące się tylko wtedy kiedy same są zagrożone. I to czym zagrożone – prawdą. Prawdą, na którą powinny się zdobyć już dawno, we własnym zakresie, nie musiałyby się dzisiaj trząść przed lustracją i pisać dramatycznych listów jak ten profesorów UW alarmujących, że ustawa „stanowi poważne wyzwanie dla naszego systemu wartości, dla etosu akademickiego i uniwersyteckiej solidarności”, bo te wielkie słowa trochę nie pasują ani do obrazu akademickich elit nakreślonego przez Dudka, ani do procedur lustracyjnych. Nie uważam też, żeby to przebudzenie było pokazem siły elit, przeciwnie, jest raczej świadectwem ich pożałowania godnej kondycji jeśli lustracja to jedyne co je uaktywnia a podpisanie oświadczenia lustracyjnego jest dla nich bardziej upokarzające niż obecność w ich środowisku ludzi o wątpliwych kwalifikacjach moralnych. Bo buntujące się dzisiaj elity przespały zbyt wiele dużo poważniejszych kryzysów naszej ułomnej demokracji, żeby dzisiaj ich przebudzenie było wiarygodne. Nigdy i niczym elity nie były tak przejęte jak dzisiaj lustracją. I to jest bardzo przykra obserwacja.

Bunt antylustracyjny całkowicie zmienił mój stosunek do lustracji, dzisiaj uważam, że to fatalny pomysł, z którego trzeba czym prędzej zrezygnować bo jedynym jej skutkiem są ciągłe awantury i krzykliwe protesty kolejnych przestraszonych nią środowisk. Najwyższy czas pożegnać się ze złudzeniami, że uda się przeprowadzić w spokoju cywilizowaną lustrację. Nie da się bo front obrony prawa agentów do powszechnego szacunku niezakłóconego wiedzą o ich przeszłości jest zbyt silny. Lustrację trzeba więc sobie odpuścić i po prostu szeroko otworzyć archiwa, co od dawna postuluje Dudek a ja do tej pory uważałam za zbyt okrutne. Ale jeśli nie da się inaczej, to niech będzie i tak, niech sobie ludzie grzebią i sami wyciągają wnioski. A elity niech już zaczną myśleć nad argumentami przeciwko odtajnianiu przez państwo własnych archiwów. Dzisiaj bowiem jedynym pretekstem do walki z lustracją (którą oczywiście wszyscy zasadniczo popierają) jest rzekomo upokarzająca natura oświadczenia lustracyjnego, jeśli oświadczenie zniknie trzeba będzie wymyślić nowy pretekst. Jestem zwolennikiem ujawniania przeszłości osób publicznych, zwłaszcza tych wyrywających się do wypowiadania w moim imieniu ale ten lustracyjny korowód jest już męczący. Trybunał Konstytucyjny na pewno utrąci lustrację, co trzeba potraktować jako szansę na całkowitą zmianę formuły. Po porażce wersji „soft”, z oświadczeniami, procesami, całym tym cackaniem się pozostaje już tylko otworzenie archiwów na oścież, bez żadnych łagodzących procedur. Tylko trzeba się spieszyć bo coś mi mówi, że lustracja może wypaść z programu Platformy w ramach zapowiadanej ofensywy programowej, wkrótce więc nie będzie z kim jej zrobić. Front antylustracyjny jest bardzo bliski wygrania kolejnej dużej bitwy.

About kataryna

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *