Czekając na męża stanu

W samym spieraniu się ze sobą w państwie demokratycznym nie ma nic nienaturalnego. To norma, że dyskutuje się o kierunkach rozwoju, o ideologiach, o tym, co jest potrzebne państwu i społeczeństwu. Ale są wartości fundamentalne, a tym fundamentem jest Polska – niepodległa, suwerenna, jedna! Dla nas wszystkich i dla naszych rodaków, którzy mieszkają poza granicami. Zdecydowałem się złożyć projekt ustawy o narodowych obchodach setnej rocznicy niepodległości i państwa polskiego. Chciałbym, by ta reprezentacja była jak najszersza, by wszyscy byli w nim reprezentowani, byśmy mogli razem ustalać przebieg tak wielkich obchodów. Byśmy i przez to pokazali się jako jedno społeczeństwo, jeden naród i silne państwo na arenie międzynarodowej. Także przed naszymi gośćmi, którzy, wierzę w to, będą do nas przybywali w związku z tą rocznicą. Proszę o to, byśmy się wszyscy razem zaangażowali.

Prezydent Andrzej Duda

Jeszcze dwa miesiące temu, kiedy prezydent ogłosił swoją inicjatywę wspólnych obchodów Święta Niepodległości, najtrudniejsze w jej realizacji wydawało mi się rozwiązanie oczywistego konfliktu z Marszem Niepodległości, którego prezydent chyba nie przewidział rzucając pomysł swojego marszu. Nie wiem jak to sobie wyobrażał – może liczył, że organizatorzy Marszu Niepodległości zrezygnują ze swojego by iść w prezydenckim, może – że pozwolą prezydentowi „przejąć” swój marsz i zrobić z niego coś, w czym zechciałyby wziąć udział środowiska od lewa do prawa. Oba scenariusze mocno kosmiczne, być może dlatego z prezydencką inicjatywą nic się nie dzieje, a czas leci.

 

To co dwa miesiące temu wydawało się mało realne, dzisiaj wydaje się całkiem niemożliwe, i nie ze względu na możliwy spór z organizatorami Marszu Niepodległości. Obserwuję z rosnącym podziwem spokój, z jakim prezydent pozwala oddalać się własnej wizji wspólnych obchodów 100-lecia niepodległości. Zostały niecałe dwa lata, a my jesteśmy już na tym etapie wojny na górze, że nie udało się nawet zebrać wszystkich posłów na tradycyjny sejmowy opłatek, bo „sorry, taki mamy klimat”. Nie wiem jak pan prezydent sobie wyobraża realizację swojego – zacnego skądinąd – pomysłu wspólnych obchodów, ale trudno sobie dziś wyobrazić co musiałoby się wydarzyć, żeby politycy dali się prezydentowi namówić na wspólny marsz. Na obecnym kryzysie parlamentarnym stracili wszyscy, ale chyba najbardziej prezydent w nim prawie nieobecny. Za tę nieobecność. I naprawdę ciekawa jestem jakimi argumentami za kilkanaście miesięcy prezydent przekona polityków – i rządzących, i opozycję – że naprawdę chce budować wspólnotę. Nie ma lepszego momentu niż teraz, to jest czas mężów stanu. Gdyby się zechcieli obudzić.

About kataryna

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *