…tak szybko są porzucane. Pomysł ministra zdrowia aby dopuścić świadczenie przez szpitale komercyjnych usług był całkiem sensowny. Był, ale już nie będzie, bo wystarczyło kilka histerycznych komentarzy, żeby wylądował w koszu zanim na dobre rozpoczęła się dyskusja na jego temat. Szkoda, bo sensownie wdrożona mogłaby bardzo ułatwić życie nie tylko tym pacjentom, których na komercyjne leczenie stać, ale także tym, których nie stać.
Publiczne szpitale mają dużo większe moce przerobowe niż jest w stanie wykorzystać Narodowy Fundusz Zdrowia, który finansuje tylko część zabiegów jakie szpitale mogłyby przeprowadzać. Efekt jest taki, że na planowe zabiegi czeka się często latami, w szpitalu, który ma sprzęt i personel aby ich przeprowadzać więcej ale po prostu nie może, bo NFZ mu za to nie zapłaci, a z kolei przepisy nie pozwalają brać pieniędzy od pacjentów. Od lat jest więc tak, że jak do kolejki trafi pacjent bogatszy, może sobie czekanie skrócić dając łapówkę za przesunięcie go na jej początek. Szpital nie ma z tego ani grosza, za opłaconą taką łapówką przyspieszoną operację i tak zapłaci NFZ, a pacjenci, których na łapówki nie stać poczekają na swoją kolej dłużej bo zawsze przed nich „wskoczy” ktoś bogatszy.
Tak było, tak jest, i tak niestety będzie nadal bo rząd – choć przecież sam przyjął projekt Radziwiłła – wystraszył się niedoinformowanych komentatorów i projekt wycofał. Z przytupem, wzywając ministra na dywanik do pani premier, choć ta projekt znała i się na niego zgodziła – w przeciwnym razie nie wyszedłby z rządu do konsultacji publicznych. Szkoda, że w tak ważnej sprawie zabrakło pani premier odwagi i nie powstrzymała się z decyzją do zakończenia już rozpoczętych konsultacji publicznych, które nie musiałyby wcale być dla propozycji Radziwiłła niekorzystne. Wystarczy się bez uprzedzeń wczytać w projekt, żeby zrozumieć, że bogatsi nie będą dzięki niemu wypychać biedniejszych z kolejki, przeciwnie, zwolnią swoje miejsce w kolejce po bezpłatny zabieg a komercyjne zabiegi będą poza limitem NFZ. Biedny pacjent czekałby w kolejce krócej, bo nie byłoby już w niej tych, którzy łapówkami opłacą przyspieszenie zabiegu, szpital miałby dodatkowe pieniądze, których zawsze4 brakuje, a miliony jakie polscy pacjenci zbierają w Internecie na ratujące życie operacje za granicą, których by w Polsce zwyczajnie nie dożyli, zostawią je w Polsce, wspierając rozwój polskiej służby zdrowia. Wszyscy byliby wygrani, ale wytłumaczenie tego opinii publicznej wymaga więcej wysiłku niż wyrzucenie do kosza całego projektu. Szkoda.