Rozjednoczona prawica

Szanowny Panie Prezesie! Apeluję do Pana o uspokojenie sytuacji w Prawie i Sprawiedliwości. Personalne ataki na mnie nie mogą zastąpić rzetelnej dyskusji o tym jak powinniśmy zmieniać się, aby zwyciężać. Z tymi, którzy obwołują mnie wrogiem, wciąż jestem gotów współpracować. Zachowanie jedności, ale i pozytywne zmiany w partii są warunkiem wyborczego zwycięstwa. Tylko w ten sposób będziemy mogli skutecznie rozwiązywać prawdziwe problemy Polski. W obliczu tego wyzwania nieważne są różnice zdań liderów partyjnych. Istotna jest Polska i oczekiwania naszych wyborców. Nie kryję, że ze zdziwieniem odbieram publiczne wypowiedzi niektórych członków partii, którzy sugerują, że wyrażanie troski o PiS może być powodem do wyciągania partyjnych konsekwencji. Proszę, aby powstrzymał Pan prominentnych polityków PiS, atakujących mnie i innych kolegów za wyrażenie przekonania, że Prawo i Sprawiedliwość może zmieniać się i wygrywać. Brutalne ataki z tego powodu postrzegam jako próbę wewnętrznego podzielenia partii, a tym samym rozbijanie jedności prawicy.”

Nie, to nie list prezydenta do prezesa apelujący o zaprzestanie haniebnych ataków partyjnych cyngli na głowę państwa. To obszerne fragmenty listu, który sześć at temu wystosował do prezesa Kaczyńskiego…Zbigniew Ziobro. Tak, tak, ten sam Ziobro, który dzisiaj – i nie ma w tym najmniejszej przesady – w pojedynkę rozbija obóz „dobrej zmiany” bo nie może znieść, że inni politycy z tego samego obozu mogą mieć odmienne wizje kluczowej reformy. „To jednak ludzie, którzy niczym larwy chcą się rozwijać w politycznym ciele prezydenckiego zaplecza, by później – o czym marzą – przeistoczyć się w motyle, stając się ważnymi postaciami na scenie politycznej. Najczęściej jednak tacy ludzie nie zostają nawet ćmami. Ufam, że pan prezydent, choć nie ma wielkiego doświadczenia politycznego, poszuka mądrej rady”. Czy można było bardziej obrazić prezydenta, a wraz z nim jego otoczenie, wywodzące się przecież z tego samego obozu? Nie wydaje mi się. Więc skoro sam minister i inni politycy partii rządzącej mogą tak o prezydencie, to dlaczego miałby się hamować internetowy troll. Twitterowi hejterzy nie oszczędzają już nikogo, ostatnio linczują kolejną zidentyfikowaną „zdrajczynię” – Zofię Romaszewską, która nie tylko doradziła prezydentowi zawetowanie dwóch ustaw Ziobry, ale jeszcze ma czelność go publicznie krytykować. Pani Romaszewska została więc szybko zlustrowana, okazało się, że jest resortowym dzieckiem a i pochodzenie ma mocno niepewne. Szambo wybiło.

Na pochyłe drzewo wszystkie kozy skaczą, więc i Magdalena Ogórek dołożyła swoje. „Nie może być tak, że na antenie jednej ze stacji radiowych pani Romaszewska odwołuje ministra Ziobrę. Tyle ile zrobił resort sprawiedliwości w ciągu 2 lat, poprzednicy mogą patrzeć i się uczyć.”. Gdyby mi ktoś powiedział przed wyborami, że wkrótce kandydatka postkomunistów na prezydenta będzie mnie rozliczać z prawicowości a samą Zofię Romaszewską pouczać co jej wolno i dlaczego nie wszystko, postukałbym się w głowę. Dzisiaj mogę już tylko – z coraz mniejszą nadzieją – liczyć na opamiętanie na prawicy, bo niedługo nikt tam już nie zostanie, po wypchnięciu z niej za zdradę polegającą na samodzielności myślenia i odwadze podzielenia się tym.

Może więc jednak czas by sam prezydent napisał podobny list do prezesa, zanim chore ambicje jednego człowieka z przerośniętym ego rozjednoczą mu prawicę do reszty.

About kataryna