Jeżeli odpuścimy to będzie kupa kalek, bękartów i dzieci z wadami!Hanna Bakuła
To sprzed roku, ale dziś jeszcze bardziej aktualne. W przeciwieństwie do ubiegłorocznego Czarnego Marszu, który był protestem przeciwko obywatelskiemu projektowi wprowadzenia całkowitego zakazu aborcji, tegoroczna jego powtórka nie jest już „przeciwko”, jest bardzo „za”. W całej Polsce trwa zbiórka podpisów pod projektem ustawy liberalizującej aborcję, w tym roku pod hasłem „Ratujmy kobiety” promowany jest projekt ustawy dopuszczającej nie tylko aborcję na życzenie do 12 tygodnia ciąży, ale także późne aborcje – aż do 24 tygodnia ciąży – gdy „występuje prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu” i aż do dnia porodu gdy „upośledzenie lub choroba uniemożliwia płodowi samodzielne życie”. A to wszystko pod hasłem „Ratujmy kobiety”.
Ciekawe ile osób podpisując się pod projektem ustawy komitetu „Ratujmy kobiety” ma świadomość, że poparło zabijanie dzieci z zespołem Downa – bo niewątpliwie jest to „ciężkie i nieodwracalne upośledzenie”, które już na mocy obecnej ustawy jest przesłanką do legalnej aborcji – nawet wtedy, gdy osiągnęły już zdolność do samodzielnego życia poza organizmem matki i mogą zostać wyabortowane całkiem żywe. Terminy użyte w projekcie – ‚ciężkie i nieodwracalne upośledzenie”, „upośledzenie lub choroba uniemożliwiająca samodzielne życie” – są tak pojemne, że spokojnie zmieści się w nich to, co się będzie chciało tam upchnąć, zwłaszcza, że ustawa nie wymaga nawet pewności co do rozpoznania, mowa jest dużo bardziej miękko o „występowaniu prawdopodobieństwa”. Ratujmy kobiety przed dziećmi w wadami. Samozwańcze obrończynie kobiet przygotowały wyjątkowo okrutny projekt dopuszczający faktyczne dzieciobójstwo, nawet jeśli na użytek własnego sumienia nazywają je sobie eufemistycznie „egzekwowaniem praw reprodukcyjnych”. I trzeba o tym głośno mówić.
Trzy lata temu we wrocławskim szpitalu dziecko z zespołem Downa przeżyło legalną aborcję wykonaną w 23-24 tygodniu ciąży i przez wiele godzin umierało w męczarniach, bo polskie prawo co prawda pozwala zabić takie dziecko w brzuchu matki, ale jak już się poza tym brzuchem znajdzie i jeszcze żyje, nakazuje je reanimować, przedłużając mu zaplanowaną i oczekiwaną agonię. Niestety, autorki projektu „Ratujmy kobiety” nie przewidziały w nim prawa do dobicia dziecka, które wbrew woli matki i mimo wysiłku aborterów przeżyje własną śmierć. Jeśli projekt dopuszczający bardzo późne aborcje przejdzie, sytuacje takie jak ta z Wrocławia mogą stać się codziennością w polskich szpitalach. Zapis dopuszczający dobijanie dzieci byłby tylko logiczną konsekwencją ustawy opartej przecież na założeniu, że dziecko jest własnością matki i ma ona prawo się przed nim ratować jak chce.
Bo uzurpowanie sobie prawa własności dziecka oburza tylko wtedy, gdy jakaś matka nie chce po urodzeniu zaszczepić swojego dziecka. Zabić je przed – jej suwerenna decyzja.