Adam Michnik: Ta sprawa ujawnia głęboki konflikt, który dzieli Polskę, który dzieli nas, Polaków. Ten podział biegnie pomiędzy Polską ludzi uczciwych a Polską skorumpowaną, Polską łapówek, Polską mętnej, zagmatwanej mafijnej kombinacji. Tak, to są dwie różne Polski. Ta sprawa stała się wstrząsem dla opinii publicznej i myślę, że dobrze, że tak się stało. Oznacza to, że polskie społeczeństwo nie jest przeżarte i nie jest zdeprawowane korupcją, że nie godzi się na korupcję, że korupcja nas moralnie porusza i oburza. Dlatego można mieć nadzieję, że ten skandal będzie miał funkcję oczyszczającą.
Mija równo 15 lat od opublikowania w Gazecie Wyborczej artykułu „Przychodzi Rywin do Michnika”, który chyba jak żaden wcześniej i jak żaden później naprawdę wstrząsnął opinią publiczną, po raz pierwszy zapraszając ją za kulisy władzy. Cytowany na wstępie patetyczny wywód Adama Michnik to fragment jego zeznań przed komisją śledczą powołaną do wyjaśnienia odpalonej przez niego afery. Odpalonej trochę z musu, gdy po 5 miesiącach siedzenia na informacji okazało się, że nie da się jej dłużej trzymać w tajemnicy i trzeba było ujawnić, udając święte oburzenie. Nie powiem, ja je kupiłam.
Szybko jednak przeszło Gazecie Wyborczej oburzenie na „Polskę łapówek, Polskę mętnej, zagmatwanej mafijnej kombinacji”. Gdy cztery lata później CBA zatrzymało skorumpowanego lekarza, gazeta piórem Piotra Pacewicza lamentowała. „Słynny kardiolog, o rękach cenniejszych niż wirtuoz pianista, bo ratujący nimi życie, idzie przez główny hol swego szpitala, ręce ma skute. Pacjenci patrzą. Może nawet ktoś złapie się za serce”. Ostatecznie chciwy lekarz biorący łapówki od swoich ciężko chorych pacjentów został skazany na rok w zawieszeniu na dwa lata. Dla porównania, Lew Rywin za samo tylko zaproponowanie łapówki został skazany na dwa lata bezwzględnego więzienia. No ale on żądał od niewłaściwej osoby.
Osiem lat po Rywinie Gazeta Wyborcza opublikowała jeszcze bardziej kuriozalny tekst, pod tytułem „Normalne stosunki biznesu z polityką”, w którym Witold Gadomski już całkiem wprost broni „załatwiactwa”. „Media z oburzeniem opisują pomoc udzielaną przez urzędników i polityków firmie Winterpol. Nie jestem naiwny i rozumiem, że pomoc urzędników nie musiała być bezinteresowna. A jednak nie potrafię wykrzesać z siebie oburzenia na biznesmena, który skrupulatnie i skutecznie zabiega o swoje interesy. Dzięki temu powstał wspaniały ośrodek o standardach zbliżonych do europejskich. Czy za dużo mamy takich ośrodków w Polsce? Czy można mieć za złe biznesmenowi, że – mówiąc potocznie – chodzi za swoimi sprawami? Że dopinguje urzędników, stara się zaprzyjaźnić z osobami mającymi wpływ na decyzje? Przecież tak się dzieje na całym świecie. A w Polsce od kilku lat panuje absurdalna atmosfera podejrzliwości w kontaktach polityków z biznesem. To jest właśnie nienormalne”.
Oczyszczająca rewolucja moralna, którą przed komisją śledczą zapowiadał Adam Michnik, nie udała mu się nawet we własnej gazecie. A jak jest po 15 latach? Skazana za nielegalne majstrowanie przy ustawie medialnej będącej przedmiotem rywinowej oferty Aleksandra Jakubowska jest coraz częstszym gościem rządzonej przez PiS telewizji publicznej i szybko podbija serca prawicowego elektoratu i kto wie, może już wkrótce będzie z pozycji eksperta bronić pomysłów PiS na repolonizację mediów, nie są wcale tak dalekie od tego co sama chciała wtedy zrobić. Jak wiele się musiało zmienić, żeby wszystko zostało po staremu.