Bartek Królik: Przy orzeczeniu zespołu Downa aborcja eugeniczna jest dozwolona. Dziś mam poczucie, że przeszedłem kryzys człowieczeństwa i w pewnym momencie zawiodłem sam siebie. Szczęśliwie nie zdołałem nakłonić żony do aborcji. Nie dostaliśmy żadnego wsparcia, jeśli chodzi o drugą stronę, że jest drugi świat – świat życia!
To wyznania muzyka, który niedawno pochwalił się internautom córeczką chorą na zespół Downa, a dzisiaj przyznaje jak bardzo nie jego to była decyzja. Mogę tylko podziwiać odwagę żony, która nie uległa presji, a trochę także odwagę samego Królika, który się umiał publicznie przyznać do trudnych początków swojego ojcostwa. Całej rodzinie życzę zaś tyle wspólnego szczęścia, ile znajduję na zdjęciach rodziny Patryka Jakiego, który wykorzystuje każdą okazję, żeby się pochwalić światu przesympatycznym synkiem Radkiem, również chorym na zespół Downa. Myślę, że to właśnie Patryk Jaki robi dla dzieci z zespołem Downa więcej, pokazując ile szczęścia mogą dać swoim rodzicom, niż Kaja Godek rozpętując na nowo wojnę o aborcję, w której pod szlachetnym pretekstem ochrony życia dzieci z zespołem Downa, chce ustawą zmusić do urodzenia dziecka także kobietę, która i tak nie ma szans na macierzyństwo, bo po miesiącach niewyobrażalnego cierpienia zakończy się ono porodem i nieuchronną śmiercią dziecka.
Niekoniecznie w tej kolejności. Trudno mi sobie nawet wyobrażać trwanie w sytuacji, która będzie tylko cierpieniem, mam ogromny szacunek dla kobiet, które mają siłę przez nie przejść, ale to jeden z tych nielicznych przypadków, w których jako przeciwniczka aborcji nie ośmieliłabym się wtrącić. Tak jak nie ośmieliłabym się oceniać kogoś, kto z miłości zabił swojego śmiertelnie chorego ojca, nie mogąc znieść jego cierpienia. To też przecież zabijanie, ale z rodzaju tych, do których nie mam śmiałości przykładać czarno-białych norm, na jakie może sobie pozwolić człowiek wolny od takich dylematów. Żeby zabezpieczyć życie dzieci z zespołem Downa wystarczyłoby wprowadzić zapis, że ta choroba nie jest przesłanką do legalnej aborcji. Nie ma najmniejszej potrzeby dla ratowania dzieci, które mają szansę na życie, skazywać rodziny dzieci, które takich szans po prostu nie mają na cierpienie, które uznają za przekraczające ich możliwości. Czasami tylko dlatego, że państwo nie daje im żadnego realnego wsparcia w podjęciu decyzji o czymś, co może im się wydawać bohaterstwem ponad ich miarę.
W Polsce istnieje tylko 14 hospicjów perinatalnych, czyli miejsc kompleksowo wspierających rodziców, u których dziecka zdiagnozowano ciężką chorobę będącą przesłanką do legalnej aborcji. Jedyne warszawskie chwali się, że w ciągu siedmiu lat z 593 konsultacji, które odbyły się przed 24 tygodniem ciąży aż 393 zakończyło się decyzją rodziców o donoszeniu ciąży. Wspaniały wynik. Ale większość rodziców wychodzących od lekarza z diagnozą nieuleczalnej choroby dziecka, nie ma żadnych szans na trafienie do takiego hospicjum, bo jest ich w całej Polsce mniej niż mamy województw. Państwo nie zapewnia praktycznie żadnego wsparcia takiej rodzinie, nawet lekarze nie umieją przedstawić opcji innej niż aborcja. Jestem całym sercem za życiem, mój tegoroczny 1% trafił do Fundacji Gajusz prowadzącej absolutnie wyjątkowe hospicjum perinatalne. Jeśli ktoś realnie walczy z aborcją to nie właśnie personel w takich miejscach, nieoceniający żadnej decyzji zrozpaczonych rodziców, ale pomagający im zobaczyć, że naprawdę mają wybór.