Bogdan Zdrojewski: Paweł Althamer jest znakomity. Wielki talent w skrótowym myśleniu i silnych przekazach. Proponuję by ta ilustracja (artystyczna) znalazła swoje miejsce w strefie Sejmu. Ku przestrodze i dla stałego, intelektualnego wyzwania.
Byłego ministra kultury zachwycił happening Pawła Althamera, który w pieńku brzozy uwięził wyrzeźbioną twarz Lecha Kaczyńskiego i w przeddzień rocznicy jego tragicznej śmierci przytargał to dziełko na Krakowskie Przedmieście w charakterze pomnika, robiąc z jego ustawiania happening w mejscu, w miejscu gdzie osiem lat temu gromadziły się zrozpaczone tłumy nagle i niestety chwilowo zjednoczonych Polaków. Jakie to wspaniale skrótowe! Jakie imponująco silne! „Pomnik, który łączy” – zachwyciła się Gazeta Wyborcza, której jak nikomu zależy przecież na łączeniu wokół smoleńskiej tragedii.
Jaki intelekt, takie intelektualne wyzwania. Tylko dlaczego sam Althamer się obłudnie tłumaczy, że chodziło mu o coś zupełnie innego? „Wstępnym założeniem było wyrażenie współczucia osobom pogrążonym w żałobie. Osobom po dwóch stronach barykady, które okładają się gestami, słowami. Chciałem złagodzić konflikt, dać wyraz cierpieniu.”. Chętnie wierzę. Tak uwierzyłam Nergalowi, gdy mówił, że filmik z ukrzyżowanym penisem wrzucił do internetu nie po to, żeby zakpić z czyjejś świętości – on chciał tylko rozbawić swoje fanki.
Głodnemu kolejnych intelektualnych wyzwań ministrowi, a także innym jakże niestety licznym fanom występu Althamera podsuwam kolejne intelektualne wyzwanie na ich żałosnym poziomie. W tym tygodniu przypada miesięcznica samobójczej śmierci Piotra Szczęsnego, fantastyczna okazja aby uczcić jego pamięć wykonaniem rzeźby jego twarzy w drewnie kominkowym. Kominkowym, łapiecie? Bo on się, he he he, spalił. Po uroczystej prezentacji tego dzieła w miejscu, gdzie Szczęsny się spalił można by jego „silny przekaz” dodatkowo wzmocnić dokonując symbolicznego ponownego spalenia wystruganego w drewnie kominkowym Szczęsnego. A tym, którzy się skrzywią z niesmakiem będzie można zakpić w twarz tłumacząc, że to było tylko „wyrażenie współczucia rodzinie i bliskim Szczęsnego”. Bo przecież kto powiedział, że sztuka powinna mieć jakieś granice?
Wypada mi podziękować Pawłowi Althamerowi, jego pożałowania godny happening sprowokował do właściwej im reakcji ludzi, którzy osiem lat temu rechotali gdy Janusz Palikot dawał czadu z krzyżem z puszek z piwa Lech i ukrzyżowanym misiem. Trochę już wyparłam z pamięci tamte klimaty, dzięki Althamerowi i komentarzom do jakich sprowokował ludzi, którzy nawet w rocznicę tragedii nie potrafili sobie zrobić przerwy od nienawiści przypomniałam sobie dlaczego nigdy nie będzie mi po drodze z barbarzyńcami.