Miękkie prawo, ale prawo

Rafał Trzaskowski: Jeżeli rząd powie tak: bierzemy za to pełną odpowiedzialność, zabezpieczamy marsz, jeżeli się pojawiają rasistowskie hasła, przychylimy się do wniosku miasta o rozwiązanie demonstracji, wtedy oczywiście nie ma żadnych podstaw żeby a priori zakazać.
Dwie sądowe instancje, które właśnie wypowiedziały się jednoznacznie na temat prewencyjnego zakazu Marszu Niepodległości nie wystarczyły, żeby przyszły prezydent Warszawy przyswoił sobie oczywistą i wielokrotnie już potwierdzaną w orzecznictwie zasadę, że wolność zgromadzeń nie może zostać przez władzę obywatelom odebrana tylko dlatego, że władza się ich boi. Niezrażony tegoroczną porażką obecnej prezydent Warszawy, jej następca stawia więc warunki pod jakimi za rok nie będzie im robił problemu obywatelom chcącym skorzystać ze swoich praw. Warunkiem pierwszym jest wzięcie przez rząd pełnej odpowiedzialności za przebieg zgromadzenia, i tu jego wizja okazuje się zaskakująco zbieżna z wizją niektórych polityków PiS, którzy chętnie by upaństwowili Marsz Niepodległości. Ciekawe, że żadna ze stron nie bierze pod uwagę teoretycznie możliwego przecież scenariusza, w którym za rok rządzić będzie Platforma. Czy PiS naprawdę chce aby Marsz Niepodległości odbył się pod patronatem premiera Schetyny? Czy Rafał Trzaskowski jako warunek postawi wzięcie przez premiera Schetynę pełnej odpowiedzialności za jego przebieg? Dobrze byłoby aby politycy zrobili sobie od czasu do czasu takie ćwiczenie intelektualne zanim zaczną majstrować przy obywatelskich prawach i wolnościach.

Rafał Trzaskowski zapowiada rozwiązanie przyszłorocznego Marszu Niepodległości jeśli tylko pojawią się rasistowskie transparenty. W 2010 roku sąd uniewinnił demonstrantów, którzy szli  z transparentami „Polska cała tylko biała” bo uwierzył, że to był tylko wyraz ich miłości do Słowian. Uwierzył też, że nieco stylizowana swastyka nie była tym, czym prokurator myślał, że była ale symbolem pradawnego słowiańskiego bóstwa solarnego. W 2013 roku inny sąd uniewinnił z kolei mężczyznę paradującego w koszulce ze swastyką. Tłumaczył, że chciał tylko sprawdzić reakcję otoczenia, a sąd uznał, że przestępstwa nie popełnił bo samo eksponowanie swastyki nie jest propagowaniem faszyzmu. Decyzją jeszcze innego sądu falanga i krzyż celtycki są w Polsce legalnymi symbolami legalnie działających stronnictw, bo od lat nikt nie znalazł sposobu aby je zdelegalizować. „Zapoznawszy się z przebiegiem Marszu Niepodległości, nie znajduję wystarczających argumentów za delegalizacją ONR czy Młodzieży Wszechpolskiej. To prawda – doszło do aktów przemocy. Ale czy odpowiadają za to organizatorzy, czy grupa osób będąca poza ich kontrolą? Czy jeśli przemocy dopuściliby się związkowcy, to ktokolwiek mówiłby o delegalizacji ich organizacji?” – tak Adam Bodnar kilka lat temu tłumaczył dlaczego skuteczna delegalizacja partii czy organizacji po uważaniu nie jest łatwa, co więcej – wcale nie uważał, że to źle. 
Jeśli mamy w przestrzeni publicznej problem z symboliką i hasłami, to pretensje o to możemy podzielić między ustawodawcę, który nie doprecyzował czego nie wolno, i sądy, których orzecznictwo utrwaliło dość liberalne podejście do tego, co wolno. Na orzecznictwo politycy nie mają wpływu, ale pokażcie mi sensowne rozwiązanie prawne jakie przez te lata zaproponowali.

About kataryna