Art. 257 Kodeksu karnego: Kto publicznie znieważa grupę ludności albo poszczególną osobę z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, wyznaniowej albo z powodu jej bezwyznaniowości lub z takich powodów narusza nietykalność cielesną innej osoby, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
Po zabójstwie Pawła Adamowicza Rzecznik Praw Obywatelskich przedstawił 20 rekomendacji do skuteczniejszej walki z „mową nienawiści”, począwszy od prawnego zdefiniowania jej. Osobiście nie mam pewności czy powinniśmy wprowadzać nowe narzędzia prawne, gdy nie chcemy lub nie potrafimy korzystać z tych, które już mamy, obawiam się też prób penalizowania czegoś tak nieostrego jak „mowa nienawiści” ale z pewnością jest o czym rozmawiać. Zajmę się tylko jednym, pierwszym na liście, postulatem Rzecznika. Adam Bodnar postuluje nowelizację niektórych przepisów Kodeksu karnego – w tym tego, który przytaczam na wstępie – „pod kątem penalizacji czynów popełnionych wobec innych grup mniejszościowych, narażonych na dyskryminację, w szczególności osób LGBT oraz osób z niepełnosprawnością”. Nie jestem przekonana do tego postulatu, niewiele znam przypadków nawoływania do nienawiści wobec osób z niepełnosprawnością, ale skoro one miałyby się znaleźć w tym artykule, to dlaczego nie inne grupy dużo częściej padające ofiarami mowy nienawiści? Dużo częściej niż osoby z niepełnosprawnością ofiarą mowy nienawiści padają przecież dzisiaj politycy i wyborcy poszczególnych partii, czy szerzej – osoby o wyrazistych poglądach na któryś z kontrowersyjnych tematów. „Feminazistki” chcące zabijać dzieci. „Katofaszyści” chcący piekła kobiet. Jeśli koniecznie chcemy rozszerzać listę szczególnie chronionych przed publicznym znieważaniem, trzeba ją będzie rozszerzyć dużo bardziej niż to postuluje Rzecznik. Tyle, że to i tak nic nie zmieni.
W 2015 roku prokuratura z tego właśnie artykułu postawiła zarzuty Kubie Wojewódzkiemu za wspólne z Michałem Figurskim chore żarty o gwałceniu Ukrainek, i nie był to jedyny raz kiedy nad „poczuciem humoru” ulubieńca salonów pochyliły się sądy, uznając treści z jego audycji za rasistowskie. Wydawać by się mogło, że postawienie zarzutów i sądowe rozstrzygnięcia w tak delikatnych sprawach jak ksenofobia i rasizm powinny wpłynąć na pozycję i popularność celebryty, ale jakoś nie pamiętam, żeby ktoś po tym ogłosił bojkot jego programów. Ani dyżurni antyrasiści, ani dyżurne feministki. I na pewno nikt z dzisiaj moralnie wzmożonych. Za to gdy rok temu ten sam Kuba Wojewódzki do swojego programu zaprosił Tomasza Adamka został w Wysokich Obcasach ostro za to skrytykowany przez Sylwię Chutnik, bo „zapraszanie takich osób jak Tomasz Adamek do programów rozrywkowych daje przyzwolenie na szerzenie rasizmu”. Tak, zapraszanie Adamka do Wojewódzkiego, a nie fakt, że rasistowskie żarty Wojewódzkiego nie zagroziły medialnej pozycji Wojewódzkiego. Jaki jest więc sens gmerania w Kodeksie karnym, jeśli i tak wszystko rozbija się o to, czy rasista jest nasz – a więc zabawnie prowokujący – czy nie nasz – a więc do pilnego wsadzenia? Po co się głowić nad definicją mowy nienawiści, gdy ta jest oczywista i stosowana z powodzeniem przez każdą ze stron. Mowa nienawiści to gdy oni o nas. Gdy my o nich to tylko krytyka. Ewentualnie satyra. Ostatecznie sztuka.