Pochwała anarchii

Gazeta Wyborcza: MEN i Regionalne Izby Obrachunkowe powołują się na ustawę o rozwiązywaniu sporów zbiorowych, według której pracownikom pensja za czas strajku się nie należy. Wypłacanie nauczycielom wynagrodzeń za dni, kiedy nie pracowali, byłoby – ich zdaniem – „naruszeniem dyscypliny finansów publicznych”. Warszawa, Wrocław, Gdańsk, Katowice, Olsztyn, Łódź – wszystkie te samorządy deklarują jednak, że nauczyciele nie stracą finansowo na strajku. Chcą wypłacać protestującym dodatki motywacyjne czy nagrody, które „zrekompensowałyby” niższe pensje.

Ustawa o rozwiązywaniu sporów zbiorowych mówi całkiem jasno – za czas strajku pracownikowi nie przysługuje wynagrodzenie, z kolei ustawa o finansach publicznych bardzo precyzyjnie reguluje zasady wydatkowania środków publicznych i bez wątpienia wypłacanie pracownikom nieprzysługujących im wynagrodzeń jest jej naruszeniem. Nie ma więc sensu zmiękczać przekazu, sugerując jakąkolwiek uznaniowość – prawo jest tu jasne. I jeśli prezydenci miast rządzonych przez opozycję obiecują, że za czas strajku nauczycielom zapłacą, to obiecują złamanie prawa. Nawet jeśli będą uważać, że „tylko” je obchodzą. Zabawne, choć niestety wcale nie zaskakujące, że Gazeta Wyborcza zawsze tak wyrywna do pouczania o praworządności przy okazji strajku nauczycieli z wyraźną aprobatą opisuje pomysły opozycji na złamanie przepisów, żeby zagrać na nosie PiSowi. Nie wolno wypłacać pensji za czas strajku? To wypłacimy dodatki motywacyjne i nagrody, przeznaczając na to pieniądze jakie mamy w budżecie na docenianie najlepszych. Zapłacimy więc słabemu nauczycielowi bo na strajku wyśpiewał, że „dwa tysiące na jego koncie to jak strzał z pioruna w prącie” ale potem już nie starczy na nagrodzenie tych, którzy w swojej karierze błysnęli czymś więcej niż brakiem tekściarskiego talentu. Oczywiście, żeby zapłacić nauczycielom za strajk fikcyjnymi nagrodami trzeba będzie jeszcze napisać jakieś zupełnie lipne uzasadnienie jako podkładkę pod taką nagrodę, czyli po prostu nakłamać. Mam nadzieję, że każdy kto spróbuje zapłacić za strajk pieniędzmi przeznaczonymi na docenianie najlepszych nauczycieli poniesie surowe konsekwencje, bo tylko wtedy nauczyciele zachowają jakikolwiek mandat do wychowywania uczniów w poszanowaniu elementarnej uczciwości. 

To że nauczycielom podwyżki się należą jest dla mnie tak samo oczywiste jak to, że grożąc storpedowaniem matur i zostawieniem maturzystów na drugi rok w ostatniej klasie wzięli ich za zakładników. I z każdym kolejnym dniem strajku muszę coraz więcej wysiłku wkładać w przypominanie sobie, że ci wyzywający od „świń” swoje koleżanki i kolegów, którzy uratowali egzaminy ósmoklasistów to tylko agresywna mniejszość, która dość bezmyślnie daje właśnie swoim uczniom lekcję, że bullying to tylko jedno z wielu akceptowalnych środków nacisku. Mam nadzieję, że wbrew Broniarzowi i zagrzewającej ich do boju opozycji nauczyciele nie sięgną po argument ostateczny i nie zablokują matur. Mam też nadzieję, że jeśli w poczuciu odpowiedzialności odstąpią od najbardziej radykalnej formy strajku, rząd nie potraktuje tego jako kapitulacji i powodu do zostawienia nauczycieli z niczym. Niestety, obie te nadzieje mają raczej kruche podstawy. Przegraliśmy już wszyscy, otwarte pozostaje pytanie tylko jak bardzo i ile czasu zajmie nam pozbieranie się. 

About kataryna