Tadeusz Majchrowicz, NSZZ Solidarność: W Polsce powstaje nowa religia, nowy świecki zwyczaj, że rodzina wylega do galerii handlowej, spędza tam cały dzień, nie widząc, że po drugiej stronie jest ekspedientka. 20 bluzek, które pani bierze, przymierza, nie kupi, ta dziewczyna musi powrotem wyprasować, żeby je zawiesić na wieszaku. Przeprowadziliśmy wiele rozmów i wiemy, że ten handel w niedziele jest żaden. To się wydaje, że ludzie kupują, to są tzw. apacze, którzy chodzą i patrzą. Oni tylko chodzą, oglądają, denerwują te ekspedientki, które wolałyby się spotkać z chłopakiem, a muszą pracować w galerii i znosić niesfornych klientów. Jeżeli galeria będzie zamknięta, ludzie będą wiedzieli, że trzeba zrobić zakupy w sobotę bądź w poniedziałek.
Łączę się w bólu z ekspedientką, której praca polega na prasowaniu ubrań i odwieszaniu ich na wieszak, to musi być wykańczające. Nic dziwnego, że to nad nią z taką troską pochylają się zawodowi związkowcy, ci sami, którym od kilkunastu dni udaje się nie zauważać głodowego protestu lekarzy-rezydentów, choć oni także muszą pracować w niedzielę, a pracę mają „trochę” trudniejszą i „odrobinę” bardziej odpowiedzialną. I prawdopodobnie zarabiają mniej niż sprzedawczyni ubrań w eleganckiej galerii handlowej. Ale chyba za dużo wymagam od związku zawodowego, którego aktualną misją jest wspieranie władzy, a nie pracowników – przynajmniej nie tych, którzy się odważyli przeciwko tej władzy stanąć. I nie z myślą o pracownikach związkowcy przepychają ustawę o zakazie handlu w niedzielę, choć bardzo dużo o nich mówią.
Mogę sobie wyobrazić sporo rozwiązań, które mogłyby znacząco poprawić sytuację pracowników centrów handlowych bez wymuszania zamknięcia sklepów. Wystarczyłby dobrze skonstruowany zapis o dobrowolności pracy w niedziele połączony z solidną zachętą finansową dla tych, którzy by się na nią zdecydowali i można byłoby pozwolić pracownikom zdecydować co chcą zrobić z niedzielą zamiast uszczęśliwiać na siłę i ich, i tysiące klientów. Ale niestety w państwie, które już przeregulowało prawie wszystko co tylko dało się uregulować, zostawienie ludziom – pracownikom i klientom – swobody decyzji jest raczej trudne do wyobrażenia i Solidarność zakaz handlu przepchnie, nawet gdyby miało się to wiązać ze zwolnieniami lub znaczącą obniżką wynagrodzeń. Bo tym akurat zatrudnieni na związkowych etatach krezusi nie muszą się martwić.
„Niedziela dla Boga, dla rodziny” to bardzo ładne hasło, politycy mogliby je przetestować na sobie ale jakoś nie bardzo się palą i może powinno się im pomóc, tak jak tym klientom centrów handlowych, którym trzeNa początek zlikwidowałabym niedzielne programy publicystyczne z udziałem polityków, bo skutecznie odciągają ich od rodzin, zwłaszcza jeśli do studia trzeba dojechać z drugiego końca Polski i rodzina takiego posła w niedzielę może sobie zobaczyć tylko w telewizorze. A że większość programów publicystycznych to w obecnych czasach słowne mordobicie, to i Bóg ma z tak spędzonej niedzieli niewiele. To co, niedziela wolna od polityków? Głosowałabym.