Dziennikarze portalu ngo.pl jako pierwsi dotarli do projektu Ustawy o Narodowym Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego i chwała im za to. Publikacja projektu powinna skończyć jałowe rozważania polityków o rzekomych patologiach w organizacjach pozarządowych mające przygotować grunt pod całkowite upartyjnienie środków publicznych. Mam nadzieję, że od jutra dziennikarze zaczną pytać polityków w jaki sposób nowa ustawa uporządkuje to co od kilku tygodni wymieniane jest jako nieprawidłowe. Co ciekawe, projekt ustawy jest datowany na 31 października – dzień, w którym Wiadomości TVP odpaliły serial o złych organizacjach. Przypadek? Na pewno 🙂
Pozwólcie, że pokrótce przybliżę Wam zaplanowane przez rząd zmiany w finansowaniu organizacji pozarządowych. Otóż bardzo rozczarują się ci, którzy od kilku tygodni narzekają, że państwo w ogóle finansuje działalność fundacji i stowarzyszeń – rząd wcale nie zamierza tego zmieniać. Zawiedzeni będą też wszyscy piętnujący finansowanie ze środków publicznych wynagrodzeń pracowników organizacji – tego też rząd nie zamierza zmieniać. Przeciwnie, w projekcie obiecuje nawet, że działalność Centrum przyczyni się do wzrostu poziomu zatrudnienia w organizacjach. Politycy i basujący im komentatorzy zmarnowali więc ostatnie kilka tygodni na tłumaczenie dlaczego trzeba zrobić porządek z tym, z czym rząd porządku wcale nie ma zamiaru robić. Co więc się zmieni? Wbrew pozorom wszystko.
Od 1 lutego 2017 roku finansowanie zadań publicznych realizowanych przez organizacje pozarządowe będzie w gestii Narodowego Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego, tam trafią środku Funduszu Inicjatyw Obywatelskich (60 milionów rocznie), środki z budżetu Unii Europejskiej, oraz środki z programów zagranicznych – takich jak na przykład „fundusze norweskie”. Pieniądze jakie będzie mieć do dyspozycji Narodowe Centrum będą więc gigantyczne i skupione w jednych rękach. Dosłownie. I będą to ręce Adama Lipińskiego, pełnomocnika rządu do spraw rozwoju społeczeństwa obywatelskiego. Bo jak się oczyści projekt ustawy ze wszystkich zbędnych ozdobników, najpotężniejszym człowiekiem w nowym systemie „rozwijania” społeczeństwa obywatelskiego będzie Adam Lipiński.
Samym Centrum kierować będzie powołany przez panią premier prezes, pani premier powoła też trzech z siedmiu członków Rady nadzorującej działalność centrum. Pozostałych czterech powołają prezydent (1), minister finansów (1) i Rada Działalności Pożytku Publicznego (2). W siedmioosobowej Radzie formalnie nadzorującej powołanego przez panią premier prezesa, większość będzie więc miał rząd. Nie ma to zresztą aż tak wielkiego znaczenia, Rada ma raczej ograniczone kompetencje a swoje funkcje będzie pełnić społecznie, prawdziwa władza i tak będzie skoncentrowana w rękach Adama Lipińskiego, do zadań którego będzie należeć:
- opracowanie i opiniowanie projektów aktów prawnych w zakresie rozwoju społeczeństwa obywatelskiego;
- przygotowanie narodowego programu rozwoju społeczeństwa obywatelskiego, innych rządowych programów wspierania rozwoju społeczeństwa obywatelskiego oraz monitorowanie ich wdrażania;
- koordynowanie i monitorowanie współpracy organów administracji rządowej z sektorem organizacji pozarządowych i innych instytucji obywatelskich
Czyli wszystko co najważniejsze. Dla samego Centrum i jego prezesa – prawdopodobnie będzie nim Wojciech Kaczmarczyk – zostanie wdrażanie tego co rząd i Adam Lipiński mu do wdrażania dadzą. Narodowe Centrum „zarządza programami rozwoju społeczeństwa obywatelskiego oraz finansuje lub współfinansuje te programy. Programy ustanawiane są w drodze uchwały Rady Ministrów”. A pełną kontrolę nad wykonywaniem zadań postawionych przed prezesem przez rząd sprawować będzie Adam Lipiński. „Pełnomocnik, w imieniu Prezesa Rady Ministrów, wykonuje nadzór nad działalnością Narodowego Centrum oraz nad Prezesem Narodowego Centrum i zastępcami Prezesa Narodowego Centrum, z punktu widzenia legalności, gospodarności i rzetelności […] zatwierdza roczny plan działalności Narodowego Centrum; zatwierdza roczny plan finansowy Narodowego Centrum”
Jedno mnie tylko trochę dziwi. Projekt ma datę 31 października, członkowie rządu i prorządowi dziennikarze mieli wystarczająco dużo czasu i sposobności się z nim zapoznać i przygotować argumenty choć trochę zbieżne z tym, jakie zmiany rząd zamierza wprowadzić. Może nie wygłupialiby się tak jak wPolityce komentujące awanturę o organizacje zdjęciem bankomatu z kartką „Bankomat nieczynny”. Cóż, każdy sądzi po sobie, może dla niektórych państwo to bankomat. Tych uspokajam, bankomatu nikt likwidować nie zamierza, zostanie tylko upartyjniony.
Projekt i Ocena Skutków Regulacji