W tym tygodniu Paweł Śpiewak i Ryszard Kalisz zaczną zbierać podpisy pod wnioskiem do Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej o postawienie Zbigniewa Ziobro przed Trybunałem Stanu za zbyt ostre sformułowania użyte na konferencji prasowej na temat słynnego kardiochirurga Mirosława G. Mam nadzieję, że panowie dotrzymają obietnicy i zawloką Ziobro przed Trybunał bo kibicuję temu co robi a akcja Śpiewaka i Kalisza to dla niego dodatkowe punkty w rankingach popularności, w których i tak już jest liderem. Jeszcze kilka takich prezentów od opozycji i Tusk będzie mógł na dobre rozstać się z marzeniami o prezydenturze bo Ziobro wygra w cuglach z każdym (oczywiście o ile do Kaczyńskich dotrze, że obecny prezydent na reelekcję raczej nie ma szans). Z okazji karygodnego czynu Ziobry i jakże słusznego oburzenia opozycji, w oczekiwaniu na zasłużoną karę, przypomnijmy sobie kto (i za co) był ciągany przed Trybunał Stanu w kilkunastoletniej historii III RP.
„Komisja badała po 1989 r. oskarżenia przeciwko kilkudziesięciu politykom. Przeciw dziesięciu – w sprawieafery alkoholowej, kilkunastu – w sprawie stanu wojennego, jednemu – (Mieczysław F. Rakowski) w sprawie likwidacji Stoczni Gdańskiej, jednemu – (Janusz Lewandowski) w sprawie prywatyzacyjnej, dwóm – (Wojciech Jaruzelski i Czesław Kiszczak) w sprawie niszczenia dokumentów Biura Politycznego i dwóm – (Leszek Kubicki i Zbigniew Siemiątkowski) w sprawie ujawnienia tajemnicy państwowejpoprzez publikację „Białej księgi” na temat oskarżenia Józefa Oleksego o szpiegostwo. Obecnie komisja pracuje nad oskarżeniem Emila Wąsacza, ministra skarbu w rządzie premiera Buzka, któremu zarzuca się rażące błędy popełnione podczas prywatyzacji, oraz nad oskarżeniem gen. Kiszczaka i gen. Jaruzelskiego, którym zarzuca się zniszczenie dokumentów Biura Politycznego KC PZPR. (…) Spośród niezliczonej gromady polityków, o których publicznie mówiono po 1989 r., że zasługują na Trybunał, i spośród tych kilkudziesięciu, którzy przewinęli się przez komisję, bezpośrednio przed oblicze sędziów Trybunału trafiło tylko pięciu. Byli to oskarżeni o udział w aferze alkoholowej: Dominik Jastrzębski (minister współpracy gospodarczej z zagranicą w rządzie Mieczysława F. Rakowskiego), Andrzej Wróblewski (minister finansów w rządzie Rakowskiego), Jerzy Ćwiek (szef GUC u Rakowskiego i u Tadeusza Mazowieckiego), Czesław Kiszczak (minister spraw wewnętrznych u Rakowskiego i u Mazowieckiego) oraz Aleksander Mackiewicz (minister rynku wewnętrznego u Mazowieckiego). Trybunał skazał Jastrzębskiego i Ćwieka (pozbawienie na pięć lat biernego prawa wyborczego i pięcioletni zakaz zajmowania stanowisk kierowniczych), pozostałych oskarżonych uniewinnił.” (Roman Graczyk „Trybunał odwetu”, Gazeta Wyborcza z dn. 26 lipca 2002).
Emil Wąsacz ostatecznie stanął przed Trybunałem ale stanął na krótko bo Trybunał sprawę umorzył. Taka jest historia odpowiedzialności konstytucyjnej w III RP. Jeśli ktoś uważa, że do wyżej wymienionych panów wyczyn Ziobry pasuje i to on a nie na przykład Czarzasty lub cały legion przekręciarzy powinien być kolejnym klientem Trybunału to sam sobie wystawia świadectwo. Ciekawe po czyjej stronie stanie w tej sprawie tuskowe „miliony Polaków”, zwłaszcza jeśli cała szopka będzie się toczyć równolegle do ujawniania kolejnych rewelacji o doktorku „o rękach cenniejszych niż wirtuoz pianista”? Polityczne zacietrzewienie pozbawiło Śpiewaka i Kalisza nie tylko przyzwoitości ale i instynktu samozachowawczego bo ci, którzy będą z nimi chcieli bronić skorumpowanego lekarza są w mniejszości. A jeśli jeszcze nie są to wkrótce będą, jeśli potwierdzą się także doniesienia mediów o handlu organami. Bo łapówkarstwo potwierdzi się na pewno. I każdy normalny człowiek, który choć raz w życiu poczuł strach, że nie będzie go stać na lekarza, będzie tutaj z ministrem Ziobro, nawet jeśli uważa, że Ziobro powinien bardziej ważyć słowa. Na akcji Śpiewaka i Kalisza Ziobro na pewno nie straci, chyba że udałoby się doprowadzić do wyroku pozbawiającego go prawa wyborczego (Trybunał Stanu może taki wyrok orzec) i zamknięcia mu drogi do dalszej kariery. A na to szanse są zerowe. W każdym innym wypadku Ziobro wychodzi wygrany.
Jest jeszcze zabawny aspekt całej tej awantury. Otóż pajac, który ją rozpętał i natchnął prześmiesznych panów posłów, jeśli serio potraktować jego argumentację, sam naruszył Konstytucję. Oto fragment wywiadu Jacka Żakowskiego z Jerzym Stępniem:
Jacek Żakowski: Konstytucja gwarantuje domniemanie niewinności. Czy z tego wynika, że każdy funkcjonariusz publiczny, urzędnik, prokurator, minister, premier wypowiadający się co do czyjejkolwiek winy narusza Konstytucję?
Jerzy Stępień: Oczywiście. Z jednym wyjątkiem. Prokurator jest od tego, żeby wnieść akt oskarżenia, czyli postawić komuś konkretny zarzut popełnienia przestępstwa. Ale prokurator może to uczynić w specjalnej formie – aktu oskarżenia. Sąd, który rozpoznaje sprawę, dostaje akt oskarżenia, w którym jest napisane: „oskarżam o to, że…”. Podany jest jakiś stan faktyczny. W samej sentencji oskarżenia nie ma mowy o winie. Natomiast sąd jest od tego, żeby powiedzieć, czy to oskarżenie rzeczywiście odpowiada zasadom przyjętym w procedurach karnych, czy da się postawić konkretny zarzut i stwierdzić winę.
Jacek Żakowski: Czy minister Ziobro, wypowiadając się co do winy doktora G. naruszył Konstytucję?
Jerzy Stępień: Moim zdaniem tak.
Czy odpowiadając „Moim zdaniem tak” na pytanie „Czy Ziobro naruszył Konstytucję” Jerzy Stępień wypowiedział się co do winy Ziobry? Oczywiście. Czy w sprawie naruszenia Konstytucji przez Ziobrę wypowiedział się sąd prawomocnym wyrokiem? Nie. A zatem Stępień zrobił dokładnie to samo za co chce stawiać Ziobrę przed Trybunałem Stanu – wypowiedział się co do winy osoby zanim sprawę rozpatrzył sąd, jeśli więc Ziobro naruszył Konstytucję to tak samo naruszył ją Stępień. Obłudnik. Na szczęście dla Stępnia, jego żaden nadgorliwy poseł do Trybunału Stanu nie powlecze bo sędzia Trybunału Konstytucyjnego pod Trybunał Stanu nie podpada. Ale mógłby być mniej gorliwy bo się potem sejmowi wariaci nakręcają. Na szkodę swoich partii, bo o ile Kaliszowi zadzieranie z Ziobrą uchodzi (elektorat SLD nigdy się korupcją nie brzydził i będzie miał radochę z pognębienia autora zabójczego dla lewicy raportu ws. Rywina), o tyle Śpiewakowi i Platformie może tylko zaszkodzić. Zwłaszcza jeśli ktoś tam jeszcze serio myśli o przyszłym PO-PiSie, co wbrew deklaracjom otwartości jest chyba jednak nierealne zważywszy na to w jakie chore wspólne inicjatywy z komuchami Platforma się pakuje. Chyba, że to indywidualny popis Śpiewaka. Jeśli nie, jeśli Platforma to poprze, jeśli pokaże, że woli sądzić Ziobrę niż Czarzastego, Millera, Łapińskiego i resztę bandy to więcej dowodów na to z kim się zaprzyjaźni po wyborach nie trzeba.