Marcin Matczak: Kiedyś mówiłeś, że twoja córka idzie na prawo do Wrocławia, prawda? Wyślę ten twój defekacyjny tekst moim kolegom z Wydziału i poproszę, żeby go omówili na zajęciach w jej grupie jako przykład mowy nienawiści. Zobaczymy, jak będziesz piszczał, gdy wróci do domu.
Mam kolegów i nie zawaham się ich użyć. To fragment twitterowej sprzeczki ulubionego profesora opozycji z internetowym hejterem, który całą swoją twórczością solidnie zapracował na pogardliwe traktowanie, ale akurat jego córka nie ma w wojnach swojego ojca najmniejszego udziału. Pomysł profesora, żeby straszyć przeciwnika użyciem swoich kolegów przeciwko studiującej u nich córce to wyższy poziom politycznej wojny. Gdyby profesor nie miał takich skłonności do popisywania się na twitterze, mógłby bez rozgłosu namówić swoich kolegów do uprzykrzenia życia dziewczynie, i zemsta byłaby skuteczniejsza.
Teraz po publicznej zapowiedzi córka hejtera jest raczej bezpieczna, bo jedna z posłanek PiS już zapowiedziała interwencję poselską u rektora w sprawie gróźb Matczaka i wątpię, żeby ktoś na uczelni chciał się narażać tylko po to, żeby Matczak miał satysfakcję w internecie. Ale problem istnieje i wcale nie jest banalny. Matczak tym wpisem powiedział całkiem sporo o sobie, ale też o swoich kolegach z wrocławskiej uczelni, który byliby skłonni wziąć udział w akcji przeciwko swojej studentce, która zawiniła złym urodzeniem. Pozostaje mieć nadzieję, że Matczak się tylko popisywał, a jego koledzy nie daliby się namówić na wykorzystanie uczelni i swojej pozycji do rozprawy z wrogiem kolegi, kosztem Bogu ducha winnej studentki.
Dwa lata temu „Polityka” opublikowała wywiad Jacka Żakowskiego z Maciejem Bartkowskim, autorem miniporadnika dla opozycji, którego jednym z punktów było właśnie granie rodziną. „Tak działa społeczna kontrola władzy. W demokracji to jest ważny mechanizm. Jak ojciec się nie wstydzi, to może córka się wstydzi i on może się z tym liczyć” – tak autor tłumaczył Żakowskiemu, dlaczego to całkiem fajne, że córka prezydenta może mieć przez swojego ojca kłopoty na uczelni. Nie sądzę, żeby ktoś z „tamtej” strony żałował córki prezydenta Dudy, gdyby przyszło jej płacić za politykę ojca, tak jak nikt nie będzie żałował córki wspomnianego hejtera, jeśli przez ojca nie będzie miała życia na uczelni. I tak jak niewielu po „pisowskiej” stronie żałowało córki prezydenta Komorowskiego, gdy publiczna telewizja i prorządowe media urządziły jej wielodniowy lincz. Jeśli strona antypisowska jest tak bardzo lepsza, jak zdaje się o sobie sądzić, powinna jednoznacznie skrytykować swojego ulubionego profesora, mimo zrozumiałego wstrętu jaki czuje do jego przeciwnika.