2369 zł brutto. Tyle zarabia 27-letni lekarz stażysta pracujący w publicznej służbie zdrowia. 4700 zł brutto zacznie zarabiać gdy już będzie robił specjalizację, co zajmie mu – w zależności od wybranej specjalności – nawet do 6 lat. Gdy już w wieku ok. 30 lat zrobi specjalizację może liczyć na „całe” 6750 zł brutto. Efekt? Zamykane kolejne oddziały szpitalne, nawet te najbardziej potrzebne w każdym mieście – porodówki. Bo lekarz, który chce jeszcze od czasu do czasu widywać własną rodzinę na lekarskim etacie w publicznej służbie zdrowia może na nią po prostu nie zarobić. Najbardziej dramatyczny przykład zapaści w służbie zdrowia to niedawny dramat 15-letniej dziewczynki, którą po zamknięciu oddziału dziecięcego w szpitalu psychiatrycznym położono na oddziale dla dorosłych, gdzie została zgwałcona przez pacjenta. Ale w cieniu wielkich i medialnych dramatów codziennie rozgrywają się te mniejsze, bardziej banalne. Niedługo zostaniemy bez lekarzy, bo nie domagamy się od polityków pochylenia nad ich postulatami, a jak walczą o nie zbyt skutecznie, łatwo dajemy się poszczuć przez nieodpowiedzialnych propagandzistów władzy.
Wszyscy ci lekarze, także ten nieborak stażysta na głodowej pensji ledwie przekraczającej minimalne wynagrodzenie za pracę, będą musieli od swoich pensji odprowadzić 18-procentowy podatek dochodowy bo przekroczyli 26 rok życia. Tymczasem rząd uznał właśnie, że jako państwo stać nas na zwolnienie części podatników z podatku dochodowego, ale ze wszystkich możliwych kryteriów jakie mógł przyjąć wybrał to najgłupsze – wieku. Ulga podatkowa będzie więc przysługiwała osobom, które w życiu i tak mają stosunkowo najlżej, bo najczęściej nie są jeszcze obciążone własną rodziną. 27-letni lekarz będzie więc odprowadzał podatek od swojej skromnej pensyjki, ale już 20-letni sprzedawca będzie mógł zarobić bez podatku nawet 85 tysięcy złotych rocznie. Pewnie jest w tym jakaś logika, ale ja jej nie dostrzegam. Poza logiką roku wyborczego – znowu trzeba komuś coś dorzucić, więc w tej kampanii dokarmiamy wyborczą kiełbasą młodych. Podatkowe premiowanie roku urodzenia wydaje mi się wyjątkowo absurdalne, ale kto bogatemu zabroni?
Prawnicy już zwracają uwagę, że zaproponowane rozwiązanie będzie polem ogromnych nadużyć, bo „bezpitowcy” staną się najłatwiejszym sposobem na robienie kosztów w działalności gospodarczej. Zatrudniam 20-letnią córkę kuzynki na maksymalne zwolnione z PIT wynagrodzenie i obniżam w ten sposób swój podatek – banalnie proste, łatwe do przeprowadzenia, trudne do wykrycia. Kwestią czasu jest więc wprowadzenie jakich zaostrzeń i wyposażenie Inspekcji Pracy oraz służb wszelakich w dodatkowe uprawnienia aby skutecznie walczyć z oszustwami, o jakie fiskus sam się prosi. Ale nie wątpię, że wyborczo i ten produkt z pisowskiej wyborczej masarni się opłaci.