„Gdyby ktoś wtedy [w 1989] przyszedł do mnie i powiedział: wiemy, kto jest „Ketmanem”, napisałbym całą prawdę i opublikował. Byłem duchowo przygotowany, że lada dzień wyjdzie to, że przez tyle lat donosiłem do SB. Byłem już bardzo blisko zrzucenia z siebie wszystkiego. Dzisiaj byłbym już 10 lat po tym, co teraz nastąpiło. Ale nikt wtedy się nie pojawił.”
„Miałem wszystkiego dość, na swój sposób powinienem podziękować, że to się skończyło. Od tej pory mogę o tym mówić, nazywać sytuację. Muszę się pozbierać. Może powinienem pójść do psychologa, który mi wyjaśni wiele z mrocznych mechanizmów, które we mnie siedzą. Najpierw muszę sam sobie to poukładać.”
Lesław Maleszka
Zaraz po zdemaskowaniu Maleszka zwierzał się Jerzemu Morawskiemu. Ciekawe czy TW żyjący od lat w kłamstwie i strachu przed zdemaskowaniem są wdzięczni swoim samozwańczym obrońcom za przedłużanie w nieskończoność męki jaką niewątpliwie jest świadomość nieuchronności własnej kompromitacji? Maleszka jest tu wyjątkowy bo robił rzeczy tak obrzydliwe, że trudno je sobie nawet wyobrazić (zrozumieć siebie nie potrafi chyba nawet on sam) ale przecież oprócz Maleszki jest wielu prawie niegroźnych agentów, którzy być może woleliby, żeby to się wreszcie skończyło. Sami nie mają odwagi tego przeciąć a z każdym rokiem jest coraz trudniej bo do wstydu kapowania dochodzi o wiele większy wstyd niezasłużonego chodzenia w aureoli. Nie wiem czy o wiele większym cierpieniem niż samo ujawnienie nie jest oczekiwanie nań, co daje odwlekanie nieuchronnego? Może warto spytać Maleszki czy dzisiaj chciałby wrócić do czasów sprzed dekonspiracji, kiedy jeszcze był autorytetem o nieskazitelnej przeszłości ale miał świadomość, że w każdej chwili może przestać nim być. Zamiast spisywać kolejne zwierzenia pokrzywdzonych przez Wildsteina, może warto pogadać z Maleszką o życiu przed i po ujawnieniu. Gdyby zechciał mówić szczerze, wniósłby do dyskusji o teczkach więcej niż kolejne autorytety pochylające się nad potencjalną krzywdą. Ja chcę posłuchać Maleszki.
PS. Dziwi mnie trochę schizofrenia lustracyjna Gazety. Sami od kilku lat nie potrafią przebaczyć Maleszce, co chyba najlepiej świadczy o ich stosunku do współpracowników SB, a jednocześnie nie mają nic przeciwko temu, żeby setki, tysiące takich Maleszków miały wpływ na politykę, gospodarkę, media.