W najnowszej Polityce duży artykuł Jacka Żakowskiego „Czyja Polska?”, w którym autor rozpacza nad tym, że w wyniku rewolucji konserwatywno-republikańskiej (ponoć właśnie wkracza w ostrą fazę a „lista Wildsteina” jest „symbolicznym wystrzałem z Aurory”, po którym u Żakowskiego rewolucjoniści nie wiedzieć czemu ruszają na Bastylię a nie na Pałac Zimowy – można się pocieszać, że szmat drogi mają i może się na nasze szczęście zmęczą) „Polskę Michnika” zastąpi wkrótce „Polska Wildsteina”. Trudno dyskutować z pisanym na klęczkach panegirykiem (choć chciałoby się spytać „gdzie jest ta Polska?”) ale dwa fragmenty mnie urzekły:
„Polska Adama Michnika, który od Okrągłego Stołu do afery Rywina wraz z Gazetą Wyborczą wyznaczał polskie standardy przyzwoitości, ma odejść do historii.”
Szkoda, że Żakowski nie wyjaśnia co takiego się stało, że Michnik i Gazeta przestały wyznaczać polskie standardy przyzwoitości. Jeśli Żakowski uważa (a ja się z nim zgadzam), że afera Rywina była ciemną kartą Michnika i Gazety, to przecież nie była to jakaś przypadkowa wpadka, coś się niechcący wymsknęło, przeciwnie, to była właśnie mniej piękna fasada tej rajskiej „Polski Michnika” za którą Żakowski tak płacze. To ta sama Polska.
„Polskę Michnika od Polski Wildsteina różni wizja świata. Dwudziestowieczna Polska Adama Michnika widziała świat w różnych odcieniach szarości. Jedni byli lepsi, drudzy byli gorsi. Jedni szli w lepszym kierunku, a drudzy szli w gorszym. Oceniając ludzi ważyła proporcje. Polska Wildsteina ma być czarno-biała. Jest Dobro i Zło. Są źli i są dobrzy.”
Jeśli już pan Żakowski koniecznie musi dzielić nas na dwie Polski, a każdej z Polsk nadać twarz i nazwisko, to mógłby przynajmniej uważać, żeby samemu nie wpakować się w definicję „Polski Wildsteina”, którą nam tu przedstawił. Bo cały tekst Żakowskiego oparty jest na przeciwstawieniu Wszelkiego Dobra (Michnik) Wcielonemu Złu (Wildstein), to samo robią od trzech tygodni antylustracyjni towarzysze broni Żakowskiego, którzy odmawiają wrednemu Wildsteinowi (oraz popierającej go „hołocie gardłującej w internecie” i reszcie prolustracyjnego motłochu) ludzkich cech. To ma być ta michnikowa szkoła widzenia w szarościach? Artykuł Żakowskiego jest bardzo wildsteinopolski, dziwię się, że autor tego nie widzi. A biel i czerń jest światu szarości potrzebna, daje punkty odniesienia i pozwala ustawić odcienie względem siebie.
A swoją drogą to niesamowite ile oni potrafią wycisnąć z tak błahego zdarzenia. Wildstein dał kilku kolegom jawną listę, a tu proszę – strzały z Aurory, rewolucja, „Polska Michnika” odchodzi do historii, szok i przerażenie. Czy nie jest tak, że Wildstein był bardzo potrzebny i gdyby się nie zjawił ze swoją listą to trzeba by go było wymyślić (w zasadzie tak właśnie się stało, Wildstein to bardziej mit niż byt), żeby móc snuć te rozważania o podzielonej Polsce, zagrożonej demokracji i narodowej tragedii, przed którą na szczęście uratują nas cudownie zmobilizowani obrońcy III RP (dzisiaj media donoszą, że Kwaśniewski chce stanąć na czele). Kto i dlaczego buduje tu barykady?
PS. No i jeszcze te zdjęcia. Łapiący się za głowę Michnik na jednej stornie, triumfalnie robiący „V” Wildstein na drugiej :)))