„Okazuje się, że tej złej woli jest bardzo dużo. Z naszych informacji wynika, że przynajmniej w kilku redakcjach została ona uznana za „listę agentów”.
„W redakcji jest szaleństwo, ludzie znajdują na liście nazwiska znajomych, padają oskarżenia, zaczyna się podział na tych, którzy są, i tych, których nie ma na liście – mówi dziennikarz jednej z gazet”
Taką to histerię i ludzkie krzywdy spowodowała wśród dziennikarzy elektroniczna wersja jawnego i ogólnodostępnego spisu inwentarzowego „w30ydobytego” z Instytutu Pamięci Narodowej. Dramat dzisiątek? setek? dziennikarzy z wielu redakcji opisują Czuchnowski i Wroński w swoim artykule „Ubecka lista krąży po Polsce” (genialny tytuł jak na artykuł przestrzegający przed traktowaniem listy Wildsteina jako listy agentów). Można tylko ubolewać nad wyjątkową głupotą obu panów, którzy dla podkręcenia historii o złym Wildsteinie nie zawahali się przed przedstawieniem dziennikarzy jako bandy skończonych durniów, którzy nie dość, że nie potrafią zrozumieć jaką listę dostali (mimo wyjaśnień samego dostarczyciela), to jeszcze nie chce im się nawet sprawdzić w IPN-ie (lub choćby w Gazecie, której dziennikarze pozują tu na ostatnich rozumnych), tylko rzucają na prawo i lewo oskarżeniami, masowo krzywdząc innych. Tak właśnie przedstawiają środowisko dziennikarzy Wroński i Czuchnowski, którzy za to publiczne ośmieszenie całego środowiska powinni dostać bęcki od dziennikarzy z innych mediów.
Oczywiście Czuchnowski i Wroński bajerują, przecież gdyby jakikolwiek dziennikarz myślał, że to lista agentów, już dawno zostałaby opublikowana. Lista krąży od miesiąca, w „przynajmniej kilku redakcjach” są przekonani, że to lista agentów i ani jednego nazwiska nie opublikowali. Niesamowite.
***
„Obecnie w mediach na CD krążą „listy agentów”, które pochodzą z bazy inwentarzowej IPN. To spełnienie Pana postulatów, aby wreszcie ujawnić listę agentów” – pyta Wroński Antoniego Dudka a ja się zaczynam zastanawiać czy nie doszacowałam bezmyślności Wrońskiego, czy to po prostu chamska manipulacja. Wroński nie dość, że wmawia Dudkowi poglądy całkowicie sprzeczne z tym co Dudek zawsze mówił, to jeszcze używa nazwy „lista agentów”, choć dobrze wie, że to żadna lista agentów. Kto tak naprawdę ochrzcił tę listę nazwą „lista agentów”? Kto tę nazwę uparcie utrwala? A przede wszystkim po co? Panowie, w co wy gracie?
***
Informatyk z IPN twierdzi, że dokument nie został podstępnie skopiowany w czytelni. Jeśli potwierdzi się, że Wildstein wydobył listę „tradycyjną” dziennikarską metodą, od pracownika IPN, to Wroński i Czuchnowski trafią do panteonu dziennikarstwa śledczego, obok Pawła Smoleńskiego i Marka Mamonia. A na razie Wyborcza ma na swojej stronie sondę „Czy Wildstein powinien wynieść listę z IPN”. A może sondaż „Czy Czuchnowski powinien wynieść podsłuchy Dochnala z prokuratury”? Podsłuchy zdobyte nielegalnie, opublikowane w internecie, są na nich nazwiska niewinnych (np. Kinga Rusin), a szukający sensacji czytelnik może to źle zrozumieć i wykorzystać do fałszywego oskarżenia i skrzywdzenia niewinnych.
Gazeta Wyborcza „Ubecka lista krąży po Polsce”