Miłosierni

Barbara Nowacka: Rozkazujecie kobietom: „Urodź i oddaj do adopcji”. A dzieci? Jaki los im gotujecie, przedmiotu do oddania? Jakiego uczycie szacunku dla dziecka, mówiąc: „Urodź i oddaj”. To jest poniżające dla wszystkich dzieci.
Obrona przed poniżeniem przez odpowiednio wczesne zabicie. Troska o dobro dziecka zwolenników aborcji na życzenie i bardzo późnej aborcji eugenicznej (projekt Ratujmy Kobiety dopuszcza aborcję aż do samego porodu jeśli „upośledzenie lub choroba uniemożliwia płodowi samodzielne życie” – przyznacie, że termin „samodzielne życie” jest tu tak pojemny, że zmieści się w nim to wszystko, co będzie trzeba, żeby się zmieściło) zawsze mnie wzrusza. Ale przecież zakłamanie jest tu po obu stronach.
Zastanawialiście się dlaczego autorzy projektu zakazujące aborcji dzieci ciężko chorych nie chcą zakazać aborcji dzieci pochodzących z gwałtu? Jeśli uznajemy aborcję za zabijanie – a ja uznaję – dlaczego godzimy się na zabijanie dzieci tylko dlatego, że ojciec był gwałcicielem? Czy odmawianie dzieciom poczętym z gwałtu prawa do życia nie jest dyskryminacją równie nieakceptowalną jak odmawianie prawa do życia dzieciom śmiertelnie chorym, które urodzą się tylko po to, żeby wkrótce w strasznym cierpieniu umrzeć? Czy wybiórcze miłosierdzie autorów ustawy „Zatrzymaj aborcję” ograniczające się tylko do dzieci ciężko chorych nie trąci trochę hipokryzją? Dlaczego zwolennicy prawa do życia żądają tego prawa dla dzieci, które szansy na życie nie mają, a odpuszczają sobie walkę o prawo do życia dla dzieci, które mają szanse urodzić się zdrowe i nawet być szczęśliwe – wszak liczne są przypadki matek, które dziecko z gwałtu naprawdę pokochały? 
Być może jest to tylko polityczny pragmatyzm ale to by znaczyło, że obrońcy życia wcale nie różnią się od tak przez siebie krytykowanych obrońców kompromisu, którzy właśnie z politycznych względów nie chcą ustawy zmieniać, żeby kiedyś lewica nie zmieniła jej w drugą stronę. A może po prostu nawet zagorzali przeciwnicy aborcji rozumieją choć wstydzą się do tego publicznie przyznać, że nawet dla nich istnieje jakaś granica cierpienia matki, której w antyaborcyjnej krucjacie nie powinno się przekraczać, nawet mając szansę na większość w Sejmie. Szczerze mówiąc mam nadzieję, że to właśnie miłosierdzie wobec matki a nie polityczny pragmatyzm zdecydowały, że z obecnie obowiązującej ustawy próbują usunąć tylko jedną z trzech przesłanek dopuszczalności aborcji.
Konieczność donoszenia ciąży będącej skutkiem gwałtu musi być okrutnym cierpieniem i mimo wszystko dobrze, że ustawodawca się kobiecie w to cierpienie nie wtrąca. Tylko czy na pewno konieczność donoszenia ciąży tylko po to, żeby to dziecko pochować na pewno jest cierpieniem mniejszym? Zwolennicy bezwzględnego zakazu aborcji zdają się mieć tę pewność. I to mnie, szczerze mówiąc, przeraża.

About kataryna