Goniąc króliczka

Patryk Jaki: Mam dla Pan propozycje – proszę mnie i grupę obywateli wpuścić do rozliczeń faktur z wszystkich pańskich spółek, zbiórek etc.. Proponuje – jeśli się okaże, że jest wszystko ok tak jak Pan mówi – przeproszę Pan publicznie za pytanie o rozliczenie i z Panem będę zbierał do puszek za rok. Zgoda? Też przez wiele lat Pan wspierałem – więc mam prawo zapytać o rozliczenie
Taką propozycję złożył Jerzemu Owsiakowi – jak przystało na poważnego polityka w randze wiceministra na Facebooku – Patryk Jaki, przedawkowawszy najwyraźniej pisaninę pewnego blogera i powtarzających za nim internetowych wyznawców. Bloger ów – taka ciekawostka – przekonywał swego czasu, że koledzy z redakcji „Do Rzeczy” nie krytykują mnie bo…zarabiają u mnie. Tak, tak. „Wystarczy zadać pytania w trybie ustawy o usługi obce fundacji Kataryny i dowiecie się dlaczego redaktorzy „Do Rzeczy” siedzą cicho. Dla fundacji Kataryny każdy mógł robić cokolwiek. Tak zwany „wykład” i wypłata” – przekonywał swoich wyznawców, udając przed nimi, że wie nawet ile swoim kolegom z redakcji płaciłam, co miało być powodem ich wstrzemięźliwości w przyłączeniu się do wymierzonej w organizacje pozarządowe kampanii oszczerstw jaką pod koniec 2016 roku rozpętały „Wiadomości”. Blogerowi udało mu się nawet sprzedać co słabszym intelektualnie pelikanom, że „Umowa była prosta. PO przelewała katarynie kasę do „fundacji” a ta tyrała dzień i noc na odcinku „obiektywizm”, a w ogóle to „Mówiąc krótko, pani Kataryna była umocowana w „salonie” i to na wyższej półce. Od lat robi kasę tylko na powiązaniach politycznych” – snuł swoje spiskowe teorie, a pelikany – jak to pelikany, łykały każdy ochłap. Gdy wreszcie dostał wgląd w pełną listę kontrahentów, jedyne znane nazwisko jakie na niej znalazł to…Edward Lutczyn, który kiedyś robił ilustracje do wydawanej przeze mnie książki. Blogerowi i pelikanom musiało wystarczyć, że wśród kontrahentów znalazł Agorę. Nic to, że znalazła się na niej dlatego, że kiedyś wykupiłam nekrolog w Gazecie Wyborczej.
Wspominam tę szarżę na mnie niepełnosprytnego blogera, żeby uświadomić komu minister Jaki powierzył swoją wiarygodność, przyłączając się do jego rytualnych corocznych ataków, których wiele znalazło już swój finał w sądzie, raczej nie po myśli blogera. I owszem, jest świętym prawem każdego polityka wybrać sobie sposób w jaki się skompromituje, minister Jaki postawił na przyłączenie się do nagonki na WOŚP, w której w tym roku z liczących się polityków udział wziął tylko on, i próbująca utrzymać poparcie w betonowym elektoracie Beata Szydło. Dobrze by jednak było, gdyby ktoś pana ministrowi uświadomił, że od dwóch lat jest już władzą i to w resorcie odpowiedzialnym za wymiar sprawiedliwości, ma więc w ręku wszystkie narzędzia do zweryfikowania wiarygodności WOŚP, jeśli podejrzewa jakieś finansowe przekręty. Ktoś mógłby nawet zarzucić mu, że podejrzewając nieprawidłowości i niewykonując żadnego ruchu pan minister po prostu nie dopełnił obowiązków służbowych poinformowania o podejrzeniach odpowiednich organów. A może to wszystko to tylko cyniczna zabawa w gonienie króliczka a nie chęć wyjaśnienia czegokolwiek? Nieeee, to by przecież ośmieszało urząd jaki pan minister sprawuje. 

About kataryna