Naukowcy, którzy w imię tej godności i autonomii uczelni sprzeciwiają się składaniu oświadczeń lustracyjnych, tym bardziej zasługują na szacunek, że podobnych napaści musieli się spodziewać. I nie przestraszyli się.
Piotr Stasiński
Tak Piotr Stasiński komentuje doniesienia o współpracy z SB dwóch uczestników antylustracyjnego buntu. Zastanawiam się za co bardziej szanuję rektora Ceynowę. Za samą współpracę z SB, za jej zatajanie czy może za to że w trosce o własną skórę pomagał rozkręcać antylustracyjną kampanię mając w nosie to w jakiej sytuacji stawia tych, którzy się do niego przyłączają i jak się będą czuli po nieuchronnym ujawnieniu przeszłości swojego towarzysza w buncie. A może za to, że kręci i do końca idzie w zaparte nie bojąc się ośmieszenia.
Rektor Ceynowa przed zdemaskowaniem:
Wprost: Czy pamięta pan swój pierwszy kontakt z SB?
Ceynowa: Nie, nie pamiętam.
Wprost: Znalazłam pana podanie kiedy jako student starał się pan o wyjazd za granicę. Czy wtedy rozmawiał pan z przedstawicielem Służby Bezpieczeństwa?
Ceynowa: Nie.
Wprost: A kiedy wyjeżdżał pan na stypendium Fulbrighta?
Ceynowa: Też nie.
Wprost: A kiedy doszło do kontaktu?
Ceynowa: Nie jestem świadomy, żebym miał jakiekolwiek kontakty z oficerami Służby Bezpieczeństwa.
Rektor Ceynowa po zdemaskowaniu:
Ceynowa dla Gazety: Jako pełnomocnik Uniwersytetu Gdańskiego ds. amerykańskiego stypendium Fulbrighta w drugiej połowie lat 70. byłem wzywany przez SB. Opiekowałem się zagranicznymi wykładowcami, sam kilka razy wyjechałem do USA. Namawiano mnie do donoszenia na uczelnianych kolegów i gości UG. Funkcjonariusze SB szybko zrozumieli, że żaden ze mnie pożytek bo o przesłuchaniach natychmiast opowiadałem.
Może Piotr Stasiński ma pomysł jak te dwie wypowiedzi ze sobą pogodzić, ja jestem mniej światła i mój prosty umysł sobie z tym wyzwaniem nie radzi bo wychodzi mi, że Ceynowa kręci na potęgę. I niech sobie nawet kręci, wszyscy przed nim kręcili i wszyscy po nim kręcić będą, na Ceynowę spuśćmy zasłonę milczenia. Ciekawszy jest tu przypadek Stasińskiego wołającego o szacunek za odwagę dla kogoś kto na taki szacunek nie zasługuje bo żadną odwagą się nie wykazał. Walka z lustracją gdy się broni swojej pobrudzonej przeszłości żadnym aktem odwagi nie jest, a wykorzystywanie pozycji rektora po to, żeby w walkę o swoją skórę wciągnąć swoich kolegów i podwładnych jest świadectwem ogromnego cynizmu i nieliczenia się z ludźmi. W postawie Ceynowy nie znajduję nic co zasługiwałoby na szacunek, nie wiem gdzie Stasiński widzi tę odwagę za którą Ceynowę tak chwali. To taki sam rodzaj „odwagi” jaką latami wykazywał się Maleszka, Wielgus, Szczypiorski i paru innych, których nam pewnie wkrótce przyjdzie podziwiać za odwagę z jaką zwalczali lustrację wiedząc, że dotknie ich samych. Niech się więc Stasiński rozgrzewa bo wkrótce popyt na jego szacunek bardzo wzrośnie, trzeba nim będzie obdzielić kolejnych tchórzy i krętaczy, których jedyną zasługą jest stanie po właściwej stronie lustracyjnej barykady. Nic dziwnego, że tego szacunku nie starcza dla takich jak Nizieński, Wyszkowski czy Wildstein.