Kierownik szatni

Marzena Paczuska:Krótko mówiąc: NBP wysłał wszystkich na drzewo. Wychodzi na to, że wszystkie teksty o 65 tys. zarobkach są wyssane z brudnego palucha.

Doradczyni prezesa TVP nawet nie próbuje ukrywać satysfakcji z tego, że Adam Glapiński wysłał dziennikarzy na drzewo i na zwołanej po wielu dniach wałkowania tematu niebotycznych wynagrodzeń pań o nieznanych kompetencjach konferencji prasowej nie odpowiedział normalnie na żadne pytanie dziennikarzy. Paczuska, do całkiem niedawna szefowa Wiadomości ciągle jeszcze pewnie uważająca się za dziennikarkę, już całkiem otwarcie kibicuje władzy przeciwko dziennikarzom i nawet nie przyjdzie jej do głowy, że mogłaby doradzić swoim niedawnym podwładnym, żeby zawstydzili innych dziennikarzy i sami zdobyli dowody na to ile (nie) zarabiają dwie blondynki prezesa. Fakt, że ani oficjalnie, ani kontrolowanymi przeciekami do zaprzyjaźnionych mediów Glapiński nie rozbroił bomby, którą sam podłożył pod „dobrą zmianę” jest chyba najlepszym dowodem, że grzebanie w listach płac tylko potwierdziłoby doniesienia mediów. Dlatego zamiast walczyć faktami z tym, co rzekomo inni dziennikarze „wyssali z brudnego palucha”, partyjni propagandyści mogą tylko wykpić tych, którzy te fakty próbują ustalić. 

Dla obywateli zbulwersowanego już nie tylko sobiepaństwem Glapińskiego ale jego niewyobrażalną arogancją wobec domagających się informacji obywateli, jedynym pocieszeniem może być to, że Glapiński „wysłał na drzewo” nie tylko nas, ale także swoją partię, z prezesem na czele, po drodze pozwalając sobie na aroganckie odzywki pod adresem wicepremiera rządu. Podatnika asystentki Glapińskiego kosztują grosze w porównaniu z tym ile mogą ostatecznie kosztować „dobrą zmianę”. Prędzej czy później i tak przecież poznamy zarobki obu pań, i jeśli miałabym obstawiać, okaże się, że ze wszystkimi dodatkami i premiami okażą się nawet wyższe niż te podawane w mediach. Gdyby było inaczej, Glapiński dawno uciąłby spekulacje. Nie uciął, widać nie może i pozostało mu chojraczenie przed dziennikarzami, ku uciesze partyjnych propagandystów płci obojga. Cieszy się więc na twitterze Marzena Paczuska, choć nawet oficjalna partyjna rzeczniczka jest zachowaniem Glapińskiego rozczarowana. 

Adam Glapiński z jego postawą kierownika szatni (‚nie mamy pańskiego płaszcza i co pan nam zrobisz?”) może mówić o „dobrej zmianie” dużo więcej niż tylko to, że ta przyciągnęła niepokojąco dużo postaci traktujących państwo jak koryto dla siebie i koleżeństwa. Każda władza tak ma, choć w przypadku partii idącej do władzy z hasłem „praca, pokora, umiar” taka ostentacja w napychaniu własnych kieszeni publicznymi pieniędzmi razi szczególnie. W sprawie Glapińskiego najbardziej interesujące są powody, dla których uznał, że opłaca mu się postawić prezesowi. Jego kadencja kończy się w 2022 roku, gdyby nie sprawiał kłopotów PiS pewnie wybrałby go na kolejną i jego ulubienice mogłyby się nachapać jeszcze więcej. Wystarczyło okazać trochę pokory, być może wykonać jakiś pozorny ruch, zrobić cokolwiek, żeby własnej partii ułatwić wyjście z kryzysu. No chyba, że Glapiński już nie wierzy, że w 2022 PiS będzie wybierał prezesa NBP. Bo z pewnością nie bardzo wierzy w „dobrą zmianę” jeśli uznał, że nie jest warta poświęcenia dobrego samopoczucia dwóch pań.

About kataryna