Ani premier, ani szef partii rządzącej nie są w stanie kontrolować wszystkich decyzji personalnych, szczególnie w gospodarce. Ministrowie i prezesi szybko się bowiem usamodzielniają i prowadzą taką politykę kadrową, która ma ich wzmacniać – tak politycznie, jak biznesowo. W partii rządzącej konflikty interesów oraz gry różnych grup mają swoje odzwierciedlenie także w obsadzie urzędów i instytucji oraz różnych stanowisk w spółkach skarbu państwa. Mają też odzwierciedlenie w tym, jak różne urzędy, instytucje i spółki funkcjonują.
Nie, to nie jest fragment z artykułu krytykującego „dobrą zmianę”. Tak sprawę Misiewicza tłumaczy Stanisław Janecki na portalu wPolityce, udowodniając – duża sztuka! – że nawet żenujący spektakl z Misiewiczem w roli głównej może stać się pretekstem do wystawienia władzy laurki. Wystarczy napisać, że to co się dzieje jest w zasadzie naturalne, poprzednicy robili to samo tylko bardziej i gorzej, a PiS się przynajmniej wsłuchał w niezadowolenie opinii publicznej i zareagował. Jest specjalna partyjna komisja, będzie śledztwo „w celu wyjaśnienia zarzutów formułowanych wobec Bartłomieja Misiewicza, a także okoliczności powoływania go na pełnione funkcje” a na koniec wyrok i jego egzekucja. Egzekucja zresztą już się odbyła, Misiewicza „zrezygnowano” z intratnej fuchy w Polskiej Grupie Zbrojeniowej, jeszcze tylko wyrzucenie z partii i po sprawie.
Bardzo jestem ciekawa urobku komisji, a w szczególności zarzutów jakie ostatecznie postawi Bartłomiejowi Misiewiczowi, gdy on sam akurat nic takiego nie zrobił, on tylko brał co dawali. Ktoś go zatrudnił w Polskiej Grupie Zbrojeniowej, tak jak wcześniej ktoś go wcisnął się na stanowisko szefa Gabinetu Politycznego ministra. Żadnej z pełnionych przez siebie funkcji nie zdobył podstępem czy przemocą, dostał je na tacy bo taka jest logika partii – co z tego, że każdej? – nagradza państwowymi stanowiskami za wierność. Jeśli więc kariera Misiewicza – podobnie jak wcześniej kariery „złotych chłopców” PO – budzi zastrzeżenia, to nie w sprawie Misiewicza powinna się zbierać partyjna komisja i nie on powinien zostać ukarany. Bo, przy całej mojej antypatii do człowieka, pracował tylko tam gdzie go zatrudniono, i robił tylko to na co mu pozwalano. Robienie teraz z niego kozła ofiarnego – a przecież nikt nie ma złudzeń, że speckomisja to pluton egzekucyjny powołany wyłącznie dlatego, żeby nikt nie musiał jednoosobowo wziąć na siebie konfliktu z Macierewiczem – zalatuje hipokryzją. Nie jego powinno się rozliczyć.
Jeśli komisja ma rzetelnie zbadać „okoliczności powołania Misiewicza na pełnione funkcje”, to może zacząć od okoliczności powołania 21-letniego wówczas Misiewicza do Rady Politycznej PiS w 2012 roku, wszak rekomendował go osobiście Jarosław Kaczyński. Rada Polityczna wybiera wiceprezesów partii i komitet wykonawczy, zdecydowanie nie jest więc ciałem ozdobnym. Od niej zaczęła się partyjna kariera nietykalnego – ubiegłego tygodnia do – Misiewicza. Wszystko co potem to tylko naturalne konsekwencje, i jakoś mnie nie pociesza, że każda władza miała swoich misiewiczów. Bo ta władza miała być inna. I jeśli komisja ds misiewicza ma cokolwiek zmienić, musi wyciągnąć systemowe wnioski bo choć to co opisał Janecki rzeczywiście jest przypadłością każdej partii, to system kreuje misiewiczów.