Andrzej Zybertowicz: Jeśli jest tak, że jakaś instytucja trzeciosektorowa, ma większość finansowania spoza Polski, to ona nie jest emanacją grup interesów w obrębie kraju, nie jest emanacją społecznej troski, społecznego nadzoru. Jest wyrazem czyichś interesów, które próbują, w ramach przestrzeni demokratycznej, ugrać coś w Polsce.
Jakże typowe dla obecnej władzy budowanie kosmicznych narracji w oparciu o jednostkowy przypadek – tu akurat Fundacji Otwarty Dialog, której działalność i finansowanie rzeczywiście rodzi sporo pytań. Ale to przypadek jednostkowy i rozsądny analityk nie powinien budować daleko posuniętych hipotez mając tylko kilka suchych danych, zresztą z oficjalnego dokumentu fundacji. Tymczasem doradca prezydenta pozwolił sobie nawet na sugestie, że wsparcie jakie fundacja otrzymała od Google pomogło jej profilować internautów tak, aby jeszcze skuteczniej trafiać do nich z antyrządowymi manipulacjami. W moim prywatnym rankingu odlotów profesor Zybertowicz wskoczył tą wypowiedzią całkiem blisko innego przedstawiciela frakcji spiskowej – Jerzego Targalskiego. Ten z kolei przyczyn prezydenckiego weta upatruje w profilu jaki prezydentowi sporządziły postkomunistyczne służby i na jego podstawie zleciły nakręcenie „Ucha prezesa” jako narzędzia nacisku na prezydenta. Pan Targalski uczy żołnierzy na uczelni Macierewicza, pan Zybertowicz doradza prezydentowi w sprawach bezpieczeństwa, a ja bardzo bym się chciała umieć tym wszystkim bawić, gdyby to nie było takie groźne. Bo ta i inne wypowiedzi kolejnych przedstawicieli władzy towarzyszące kolejnej wymierzonej w organizacje pozarządowe kampanii w „Wiadomościach” to tylko przygotowywanie uzasadnienia dla nieuchronnej próby przykręcenia śruby organizacjom pozarządowym. Udało się w Rosji, dlaczego nie miałoby się udać w Polsce?
A projekt już nawet jest, i to oddolny, obywatelski. W piątek Ruch Narodowy przedstawił swój pomysł na ograniczenie szkodliwych wpływów zagranicy na polskie organizacje pozarządowe. Projekt ustawy można streścić kononowiczowskim „nie będzie niczego”, narodowcy chcą bowiem zakazać przyjmowania przez organizacje pozarządowe jakichkolwiek pieniędzy oraz niefinansowych korzyści z zagranicy, zarówno od instytucji i firm, jak i osób indywidualnych. Pieniądze otrzymane ze źródeł zagranicznych miałyby podlegać przepadkowi na rzecz Skarbu Państwa, a decyzję w tej sprawie wydawałby naczelnik urzędu skarbowego. Przyjęcie pieniędzy z zagranicy byłoby zagrożone karą do 2 lat pozbawienia wolności dla osoby kierującej organizacją.
„Zakazuje się zagranicznego finansowania organizacji pozarządowych. Przez zagraniczne finansowanie należy rozumieć osiąganie jakiejkolwiek korzyści majątkowej, w szczególności otrzymywanie środków pieniężnych, pod jakimkolwiek tytułem prawnym, od jakiegokolwiek podmiotu zagranicznego, w tym zagranicznej osoby fizycznej, prawnej lub jednostki organizacyjnej.”
Gdyby narodowcom udało się przepchnąć projekt w takim kształcie – a nie można tego wykluczyć bo PiS na pewno chętnie przejmie „obywatelski” projekt rozwiązania swoich problemów z organizacjami pozarządowymi – najmniej ucierpią te organizacje, w które nowe prawo ma być wymierzone. Jeśli ktoś będzie chciał obalać rząd za pośrednictwem organizacji pozarządowych – mam naprawdę dobre rozeznanie w tym środowisku i zapewniam, że to oderwane od realiów fantazje – to po prostu przekaże pieniądze ich liderom, w formie np. „stypendiów naukowych” i nic nie będzie można z tym zrobić. Zawsze też będzie można wręczyć gotówkę pod stołem, temu też żadna ustawa nie zapobieże. W przypadku więc organizacji wrogich (lub tylko „wrogich”) rządowi, efekt takiej ustawy byłby odwrotny do zamierzonego – niczemu by nie zapobiegła, sprowadziłaby natomiast zagraniczne finansowanie do podziemia, wyjmując spod oficjalnej kontroli. Dzisiaj możemy przeczytać w sprawozdaniach Fundacji Otwarty Dialog o jej sponsorach, ministerstwo może ją skontrolować, a służby skarbowe mogą zweryfikować pochodzenie pieniędzy wpłaconych na organizację. I to jest sytuacja dużo zdrowsza niż gdyby prawo zmusiło organizację do kombinowania i ukrywania źródeł majątku.
Organizacje z niejasną agendą naprawdę sobie poradzą z każdą ustawą, ta zaproponowana przez Ruch Narodowy uderzy nie w tych, w których ma uderzyć ale w dziesiątki najzwyklejszych organizacji zajmujących się działalnością niemającą nic wspólnego z polityką. Ruch Narodowy postuluje bowiem nie tylko zakazanie finansowania organizacji w formie grantów czy darowizn – także rzeczowych – z zagranicy, ale w ogóle przekazywania pieniędzy „pod jakimkolwiek tytułem prawnym”. Moja ulubiona Klubokawiarnia Życie Jest Fajne zatrudniająca dorosłe osoby z autyzmem nie będzie więc mogła sprzedać zagranicznej firmie usługi kateringowej, ba, nie będzie mogła nawet obsłużyć indywidualnego obcokrajowca bo ustawa zakazuje także przyjmowania korzyści od osób fizycznych „pod jakimkolwiek tytułem prawnym” – a więc także w formie zapłaty za usługę. Nie będzie też mogła przeprowadzić kampanii crowdfundingowej na tworzenie kolejnych miejsc pracy dla swoich podopiecznych, bo korzystając z internetowych platform do pozyskiwania pieniędzy nie można sprawdzić obywatelstwa wpłacających. Nie będzie mogła nawet przyjąć w darowiznie komputera od zagranicznej fundacji wspierającej organizacje pozarządowe darowiznami rzeczowymi sprzętu komputerowego i oprogramowania.
Organizacji w różny sposób korzystających z zagranicznego wsparcia są setki, większość prowadzi działania dalekie od polityki. Władza, która chcąc ukarać kilka niepokornych organizacji spróbuje odciąć wszystkie od wsparcia z zagranicy niczego tym sobie nie załatwi a może bardzo zaszkodzić. Niestety, nie byłoby to pierwsze legislacyjne wylewanie dziecka z kąpielą więc na jesień czekam z dużym niepokojem.