Bartosz Kramek: To sytuacja bez precedensu, żeby kraj unijny wydalał cudzoziemca ze względu na publicystyczną działalność członków jego rodziny.
Prawdziwe powody wydalenia Ludmiły Kozłowskiej są niejawne, więc Kramek i jego klakierzy mogą bezrefleksyjnie powtarzać, że to zemsta za tekst o wyłączaniu rządu, którego nawet opozycja nie wzięła serio i nikt planu Kramka wdrażać nie zamierzał. Wbrew temu, co Kramek zapewne sądzi o sobie, jest on postacią bez realnego znaczenia i tłumów za sobą nie pociąga, władza naprawdę nie ma powodów się go bać tak bardzo, jak Kramek sądzi, że się boi. Niestety, niektórzy politycy PiS postanowili wesprzeć narrację Kramka i swoimi wypowiedziami utwierdzają jego i opinię publiczną w przekonaniu, że wydalenie Kozłowskiej było spowodowane jej opozycyjną działalnością, pomagając robić z niej ofiarę reżimu, gdy powody wydalenia mogą być – i prawdopodobnie są – dużo bardziej prozaiczne. Gdy nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze. Czasami lekko przybrudzone.
Każdy, kto się przymierza do obrony Ludmiły Kozłowskiej powinien zapoznać się z obszernym raportem jaki na temat działalności Fundacji Otwarty Dialog przygotował Marcin Rey, autor strony „Rosyjska V kolumna w Polsce”, który konsekwentne tropi i ujawnia rosyjskie ślady w polskiej polityce i gospodarce, i robi to bez żadnej politycznej agendy. Lektura raportu jeży włos na głowie, jeśli ktoś znający te fakty przekonuje, że Kozłowska jest szykanowana za publicystyczną działalność męża, to jest albo pożytecznym idiotą, albo skrajnym cynikiem.
„Otwarty Dialog jest w rzeczywistości fundacją rodzinną, finansowaną w 4/5 przez rodzinno-biznesowe otoczenie przedsiębiorcy Petra Kozłowskiego z krymskiego Sewastopolu, brata Ludmiły. Sposób, w jaki Petro Kozłowski działał i działa nadal na okupowanym Krymie i w samej Rosji jest prawie tak kontrowersyjny, jak poczynania kazachskiego oligarchy Muchtara Abliazowa czy rosyjskiego biznesmana Naila Maliutina, których obrona przed ekstradycją do krajów pochodzenia jako „działaczy praw człowieka” była, do czasu ukraińskiego Majdanu, głównym polem wysokobudżetowej aktywności lobbystycznej fundacji Otwarty Dialog.Osią biznesu Petra Kozłowskiego jest przejęty przez niego w wątpliwy sposób podupadły państwowy zakład produkcji oświetlenia okrętowego „Majak” w Sewastopolu. Całkowicie sprzeczny z pro-ukraińskim wizerunkiem fundacji jest fakt, że wyroby firmy jej głównego darczyńcy trafiają przede wszystkim do rosyjskich państwowych stoczni obsługujących marynarkę wojenną. Dyrektorzy tych filii, handlujący na co dzień z rosyjską admiralicją, należą do największych darczyńców fundacji”.
To tylko niewielki fragment obszernego raportu Reya, ale on sam wystarcza do poważnej analizy działalności fundacji pod kątem możliwego wprowadzania do obrotu środków w najlepszym razie niewiadomego pochodzenia. Legendowanie Kozłowskiej, robienie z niej ofiary niezasłużonych szykan, gdy wokół finansów jej fundacji jest tyle znaków zapytania, jest ociera się o skrajną nielojalność wobec własnego państwa, które – bez względu na to kto nim akurat rządzi – musi się bronić przed podobnymi praktykami być może obcych służb. Nawet jeśli ich ładną twarzą jest niepozorna działaczka.