Monika Płatek: Oni przekroczyli zasady dobrego wychowania i ośmieszyli się jako dziennikarze. Natomiast to nie jest tego typu ciężar gatunkowy, by tych dwóch, zachowujących się jak młodziki, dość nieodpowiedzialnych i niekulturalnych dziennikarzy, traktować Kodeksem karnym. Tym sposobem ośmieszamy przepis o znieważeniu ze względów narodowościowych. Zostaną skazani – źle, zostaną uniewinni – będą triumfować. To, co zrobili ci panowie, było szalenie niestosowne, ale czy to powód do stawiania zarzutu karnego? On nie ma być reakcją na każde niestosowne, niekulturalne, niemiłe zachowanie, nawet jeżeli jest to na antenie. Dużo lepszym sposobem jest skłonienie ich do przeproszenia. Ci panowie byli bezmyślni, niekulturalni. Żyją w trochę innym świecie niż większość Polaków.
Tak Monika Płatek broniła swego czasu Kuby Wojewódzkiego i Michała Figurskiego, gdy prokuratura nie doceniła ich „żartów” na radiowej antenie i postawiła im zarzut znieważenia Ukrainek. „Gdyby moja Ukrainka była ładniejsza, tobym ją zgwałcił” – rechotał Figurski i chyba trudno sobie wyobrazić coś bardziej obrzydliwe, ale przecież skoro „żyje trochę w innym świecie”, to nawet zadeklarowana feministka znalazła w sobie chęci i argumenty za obroną jego prawa do publicznych rozważań o kobietach zbyt brzydkich, żeby na gwałt u celebryty „zasłużyć”.
Co więc się stało, że ta sama Monika Płatek właśnie doniosła do prokuratury na Cezarego Gmyza o znieważenie Małgorzaty Gersdorf użyciem niemieckiego słowa oznaczającego „zdzirę”, gdy przecież wszystkie argumenty, którymi z takim zaangażowaniem broniła Wojewódzkiego i Figurskiego można z powodzeniem odnieść także do Gmyza? Nie uśmiechnęłam się do żartów z Ukrainek, nie uśmiechnęłam się do żartu z Gersdorf, oba uważam za absolutnie nieakceptowalne w przestrzeni publicznej, mogę tylko podziwiać wygimnastykowany umysł pani profesor, która tak zgrabnie godzi swoją postawę z kiedyś i z dzisiaj. Bo chyba nie jest zwykłą hipokrytką, której opinia o karalności czynu zależy wyłącznie od tego jak blisko lub daleko jej politycznie do sprawcy?
Ale co, jeśli sprawa Gmyza trafi do tej sędzi, która niedawno orzekła, że można nazywać konstytucyjną minister „suką” bo „nie jest to słowo powszechnie uznawane za obelżywe” i Gmyzowi się upiecze? Albo jeszcze gorzej, sędzia okaże się rozgrzany i Gmyza skaże, uznając, że organów państwa znieważać wyzwiskami nie wolno? Jeśli takie orzecznictwo się przyjmie, może to zdziesiątkować szeregi podsejmowej opozycji, gdzie wyzwiska pod adresem konstytucyjnych organów, z głową państwa na czele są na porządku dziennym. Ale wtedy na pewno pani Płatek nam wytłumaczy, że Gmyzowi nie wolno, ale antypisowskiej opozycji wręcz bardzo wypada.