Prawda nas wyzwoli

Lech Wałęsa: Nie lubię walczyć ze zmarłymi. Takie sprawy oddaję w ręce Pana Boga, niech On je rozlicza. Nie wybielam ks. Jankowskiego. Ja o tych sprawach nie wiedziałem. Gdybym wiedział, inaczej bym do niego podchodził. Źle, że to się pojawiło, kiedy on już nie żyje, nie może się bronić. Ja w to nie wchodzę. Zostawiam to Panu Bogu.
Wzruszająca jest ta wstrzemięźliwość w ocenie powodowana rzekomo faktem, iż ocenianemu się zmarło. Na podobną nie mógł liczyć Lech Kaczyński, od ośmiu lat w miarę regularnie obciążany przez Lecha Wałęsę odpowiedzialnością za katastrofę smoleńską i śmierć 96 osób. Nawet pomniki zmarłego prezydenta Wałęsa chciałby na podstawie niczego więcej niż własnych urojeń zdejmować. „Wszystkie pomniki Kaczyńskich idę o zakład będą zdjęte. Po prostu nie zasługują, nawet ubliżają odpowiedzialności za decyzje. To musi i będzie rozliczone, przez fakty dokonywane nie zakrzyczy się prawdy i odpowiedzialności. Za całą sprawę tragedii Smoleńskiej odpowiada Lech Kaczyński”. Ale widać nieżyjący prezydent nie zasługuje na podobne względy co nieżyjący pedofil w sutannie i można o nim powiedzieć wszystko, korzystając z tego, że ani się bronić, ani pozwać już nie może. 

Oskarżenia Wałęsy pod adresem Lecha Kaczyńskiego są niepoparte niczym, poza nienawiścią je rzucających ale Wałęsie to nigdy nie przeszkadzało. Nie zostawiał tego Panu Bogu. Teraz z jakiegoś powodu wobec nieżyjącego księdza-pedofila ma nagły napad skrupułów. Mogę się tylko domyślać, że skoro wiedza o pedofilskich skłonnościach prałata była tajemnicą poliszynela – a kolejne komentarze osób dobrze znających tamto środowisko na to wskazują – to musiało coś dotrzeć i do Wałęsy. Nie bardzo wierzę w jego udawane zaskoczenie, tak jak nie wierzę w zaskoczenie prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, który dziś „dogłębnie poruszony” deklaruje, że „dla dobra Kościoła i pamięci kapelana Solidarności” sprawa powinna zostać wyjaśniona. Ale już decyzję ws ewentualnej likwidacji pomnika prałata i odebrania mu nazwy skweru mają podjąć sami mieszkańcy. Spodziewam się więc, że prałat pomnik i skwer zachowa. 
Na tym, żeby jednak nie zachował najbardziej powinno zależeć samemu Kościołowi, zwłaszcza gdańskiemu. Wobec faktu – mam wrażenie, że oczywistego – wieloletniego krzywdzenia dzieci w sposób najokrutniejszy w jaki dorośli mogą dziecko skrzywdzić, każdy kolejny dzień trwania pomnika księdza Jankowskiego przed parafią, na której niszczył życie dzieciom, to utrwalanie w świadomości społecznej nietykalności kościelnych pedofilów, których Kościół nie chce „ukarać” nawet tak symboliczną karą jak pozbawienie pomnika przed kościołem. Paradoksalnie, polski Kościół dostał od Gazety Wyborczej prezent. Przez lata hierarchowie i wierni nie mieli woli i odwagi zmierzyć się z brutalną prawdą. Teraz już muszą. I mają szansę pokazać, że po latach pobłażania sprawcom wreszcie to dobro ofiar stawiają na pierwszym miejscu. Od likwidacji pomnika księdza Jankowskiego mogłoby się zacząć wielkie oczyszczenie, którego polski Kościół tak bardzo potrzebuje. Jeśli bowiem kościoły zaczną pustoszeć to nie przez film „Kler”, ale przez to, że Kościół robi niewiele, żeby udowodnić, że to nie jest cała prawda o nim. 
Prawda naprawdę nas wyzwoli.

About kataryna