„Tęsknimy za czasami, gdy gazety śledziły każdy krok I Sekretarza KC PZPR tow. Edwarda Gierka. Bo też i warto było. I sekretarz, choć taki dostojny, starał się być bliżej ludzi. Chciał wiedzieć jak im się żyje i wsłuchiwał się w ich problemy. A wszystko przebiegało w sympatycznej atmosferze. W niedobrych czasach III RP prasa zaprzestała informowania o gospodarskich wizytach. (…) I wreszcie się doczekaliśmy. Po długich latach, ale za to w tak doskonałej formie, jakby to był rok nie 2006, ale – powiedzmy – 1976 i czytalibyśmy nie „Dziennik” (z 6 lipca) ale „Trybunę Ludu”.
Bereś i Skoczylas
W dzisiejszym odcinku „Tabloid cię oświeci” Bereś i Skoczylas zajęli się tropieniem u konkurencji wpływów wazeliniarskiego stylu Trybuny Ludu. Co takiego trybunowatego znaleźli dwaj żartownisie w artykule „Prezes PiS bliżej ludzi. Zespół Śląsk zatańczył dla Jarosława Kaczyńskiego”? Ano ten fragment:
„Od 20-minutowego koncertu rozpoczęło się wczoraj spotkanie prezesa Prawa I Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego z Zespołem Pieśni i Tańca Śląsk im. Stanisława Hadyny. Artyści odśpiewali prezesowi kilka ludowych piosenek, m.in. »Karolinkę«. Po koncercie było półgodzinne spotkanie. Wizyta w siedzibie zespołu w Koszęcinie ma związek z kampanią »Bliżej ludzi«. Jarosław Kaczyński od kilku tygodni jeździ po Polsce i otwiera punkty obsługi wyborców, spotyka się mieszkańcami małych miejscowości”
A jak się na takie tematy pisze w Gazecie? Fragmenty dwóch różnych artykułów:
„W Rzeszowie Cimoszewicz przez pół godziny przechadzał się głównymi deptakami. Towarzyszył mu m.in. prezydent miasta Tadeusz Ferenc i kapela ludowa. Główne spotkanie z mieszkańcami odbyło się w hotelu Rzeszów. Sala była pełna lokalnych polityków SLD, a także urzędników kojarzonych z lewicą. Cimoszewicz zachwycał się Rzeszowem: – Wygląda imponująco, pięknieje w oczach – zachwalał.”
„Włodzimierz Cimoszewicz spędził wczoraj dzień we Wrocławiu. Najpierw wśród partyjnych kolegów, potem na spotkaniu z profesorami, a jeszcze później kilka minut w Rynku z mieszkańcami – rozdał autografy i podziękował za poparcie. Dzień w stolicy Dolnego Śląska marszałek rozpoczął od konwencji krajowej SLD w hali Orbita. Witały go okrzyki „dzię-ku-je-my” i dźwięki „Rydwanów ognia” Vangelisa. Słów kandydata na prezydenta kraju w sportowej hali słuchało około 3 tysięcy osób. A Cimoszewicz mówił (…) Sala wiwatowała. Kilka minut później szef Sojuszu Wojciech Olejniczak w imieniu partii poparł kandydaturę Cimoszewicza. Powiedział (…) Sala znów wiwatowała. Z pełnej zwolenników hali marszałek Sejmu pojechał do Dworu Polskiego, żeby tam spotkać się z przedstawicielami środowisk naukowych”
Na czym polega ta fundamentalna różnica, która sprawia, że tekst z Dziennika jest trybunopodobną propagandą, a teksty z Gazety normalnym dziennikarstwem? Bo ja jakoś tego nie czuję, nie bardzo też wiem jak należałoby przerobić relację z Dziennika, żeby ją stylistyki Trybuny Ludu pozbawić. Zmienić „artyści odśpiewali prezesowi” na „artyści zaśpiewali w obecności prezesa”? Nie zawracałabym sobie głowy Beresiem i Skoczylasem ale są dobrym przykładem na to co się z niektórymi mediami dzieje po wyborach. Oto redaktor naczelny postkomunistycznej Polityki nazywa dziennikarzy zbyt mało pisożernych „dziennikarzami dworskimi”, jego redakcyjni koledzy idą jeszcze dalej i mówią o „dziennikarstwie reżimowymi”. I żadnego poczucia obciachu, choć przecież akurat Polityka nie powinna brać się za recenzowanie dziennikarskiej niezależności, w końcu to w Polityce na osobiste życzenie premiera Millera Adam Michnik wyciął Janinie Paradowskiej z wywiadu niewygodne dla premiera pytanie. To o czym my mówimy? Szukanie źdźbła w oku kolegi zawsze jest przyjemniejsze niż wyjmowanie belki z własnego ale nie należy przeginać.