Kwaśniewski szykował coś na Millera, ale coś poważnego moim kosztem. Moim, Kulczyka, Staraka i Krauzego ale nie wyszło mu trochę, ale najważniejsze to, że Miller prosił żeby sprawę wyciszyć, Miller prosił. A Ungier mnie prosił, radził mi, żebym udokumentował to i ja to zrobiłem. (…) Oni chcieli premiera obalić moim kosztem. (…) Ungier mi poradził, żeby napisać list do prezydenta, do ministra Siemiątkowskiego i do premiera, ja ten list napisałem, panowie mnie poprosili, od razu, i proponowali, żeby to zlikwidować. (…) [premier Miller] mnie prosił, żeby tego listu nie publikować bo go zniszczy. A jeszcze przedtem mnie Siemiątkowski przepraszał u Urbana za plotkę jaką sfabrykował Zarząd Wywiadu, i jeszcze on mi mówi, że on nie mógł tego nie przekazać premierowi.
Aleksander Gudzowaty
Zima 2002. Przychodzi Kaczmarek do Millera. Rozmawiają o przemyśle stoczniowym. Pod koniec rozmowy wypływa wątek opłacania syna Leszka Millera przez Jana Kulczyka. Relacjonuje Wiesław Kaczmarek: „Premier odparł: „Jeszcze jedna sprawa. Chcę cię zapewnić, że Jan Kulczyk nie kupił mieszkania i samochodu mojemu synowi”. Byłem zaskoczony. Spytałem, dlaczego mi o tym mówi. Miller odpowiedział: „Słyszałem, że ta informacja wyszła od ciebie”. Wyjaśniłem premierowi, jak ta sprawa wyglądała naprawdę: Któregoś razu czekałem w sekretariacie Klubu SLD na spotkanie z Jerzym Jaskiernią. Dosiadł się do mnie Huszcza i poradził: „Nie walcz z Kulczykiem, bo to nie ma sensu. On jest potężny, ma świetne układy, kupił synowi Leszka mieszkanie i samochód”. Premier, słysząc to, zaklął siarczyście i powiedział, że porozmawia z Huszczą. Po kilku dniach zapytałem, czy rozmawiał. Premier odparł: „Rozmawiałem. Huszcza powiedział mi, że o samochodzie i domu usłyszał od ciebie”. Byłem w szoku, bo to było ewidentne kłamstwo. Niedługo po tej rozmowie zostałem zdymisjonowany, bez podania przyczyny.”
Wiosna 2003. Przychodzi Pęczak do Dochnala. Podaje się za wysłannika Leszka Millera i proponuje „pomoc” w prywatyzacji Polskich Hut Stali w zamian za 3 miliony dolarów płatne na rzecz Leszka Millera. Relacjonuje Marek Dochnal: „Żądanie zapłaty trzech milionów dolarów Andrzej Pęczak przedstawił podczas naszego spotkania. (…) Na spotkaniu powoływał się na premiera Leszka Millera i występował w jego imieniu. Pęczak nie był osobą, która żądała, tylko osobą, która przekazywała to żądanie w imieniu premiera, pana Leszka Millera”. Po latach NIK stwierdzi, że cena PHS była zaniżona o dwa miliardy. W sprawie prywatyzacji PHS postawiono zarzuty korupcyjne dwóm osobom, które rzekomo w imieniu odpowiedzialnego za prywatyzację wiceministra Szarawarskiego domagały się łapówki od US Steel, konkurenta ostatecznego zwycięzcy LNM.
Maj 2003. Przychodzi Jaworowicz do Gudzowatego. Tadeusz Jacewicz i Lech Jaworowicz podają się za wysłanników Leszka Millera juniora i proponują Gudzowatemu pomoc w kłopotach z rządem oraz zgodę na zbudowanie gazociągu Bernau-Szczecin w zamian za 3 miliony dolarów. Jaworowicz zapewnia, że jest upoważniony do rozmowy i może pośredniczyć w przekazaniu gotówki. Gudzowaty odmawia, zgodnie z życzeniami polityków sprawa zostaje na jakiś czas wyciszona ale po latach trafia do prokuratury. Obaj pośrednicy mają już zarzuty korupcyjne, podobno prokuratorzy mogą sięgnąć wyżej, bardzo wysoko.
Lipiec 2003. Przychodzi Kulczyk do Siemiątkowskiego. Jan Kulczyk donosi Siemiątkowskiemu (wtedy szef wywiadu), że Wiesław Kaczmarek i Maciej Gierej wzięli 5 milionów dolarów łapówki od Łukoila. Siemiątkowski twierdzi, że Kulczyk mu powiedział, że wie to od Ałganowa. Kaczmarek pyta Kulczyka wprost czy faktycznie roznosi o nim takie plotki, Kulczyk stanowczo zaprzecza. Kaczmarek o sprawie dowiedział się od Marka Ungiera, który w trakcie jakiegoś spotkania w cztery oczy wypalił nagle: „Wiesław, wyłącz komórkę i wyjmij z niej baterię. Chcę Cię zapytać o coś istotnego. Krąży informacja, że wziąłeś łapówkę od Łukoila za wprowadzenie ich na polski rynek. Czy to jest prawda?”. Po tych plotkach do autorstwa których nikt się nie chce przyznać Wiesław Kaczmarek był przez rok inwigilowany przez służby specjalne, za zgodą prokuratora generalnego miał także założony podsłuch (tak, tak, to w Polsce Prezia na podstawie plotki można było przez rok podsłuchiwać ministra).
To co się przydarzyło Gudzowatemu nie było zatem jakimś tam wyjątkiem, taki był wonczas sposób załatwiania spraw w ramach obozu władzy. W bardzo krótkim czasie miało miejsce zadziwiająco dużo dziwnych propozycji korupcyjnych, co musi zastanawiać nawet tych, którzy nie podzielają bezgranicznej wiary Adama Michnika w uczciwość Leszka Millera. Ja na przykład nie podzielam i za uczciwość Leszka Millera nic bym sobie uciąć nie dała ale bynajmniej nie uważam go za skończonego idiotę i samobójcę. Bo byłby skończonym idiotą i samobójcą gdyby w najgorętszym okresie prac komisji Rywina wysyłał kolejnych pośredników po łapówki do Dochnala i Gudzowatego. Przy założeniu, że Miller nie jest szalony i posiada instynkt samozachowawczy, można przyjąć, że każda propozycja korupcyjna złożona w jego imieniu po aferze z Rywinem była prowokacją, mającą dokończyć to czego nie udało się załatwić aferą Rywina – dobić Millera i usunąć go z drogi raz na zawsze. Niewygodny był też jak widać Kaczmarek. Schemat działania był podobny, aktorzy też się powtarzają, każda intryga zahacza o pałac prezydencki i służby. Trudno uwierzyć w przypadkowość podobieństw. Gudzowaty w rozmowie z Oleksym wymienia Krauzego i Staraka jako kolejne osoby, przy użyciu których chciano obalić Millera. Aż się prosi, żeby pójść tym tropem i sprawdzić czy krążyły jakieś plotki o korupcyjnych propozycjach składanych tym panom w imieniu Millera. Ale na to nie ma co liczyć bo dziennikarze tym fragmentem taśmy się w ogóle nie zainteresowali. A szkoda, bo wiele wskazuje na to, że w tamtym okresie miała miejsce wielka wojna małego i dużego pałacu. O co? Odsyłam do tekstu „Political fiction” w blogu „Perły przed wieprze”, wydaje mi się, że Krzysztof trafił w sedno, zresztą Leszek Miller też widzi związek między wymierzonymi w siebie intrygami a sektorem paliwowym i mówi, że za intrygą z Gudzowatym stały „olbrzymie interesy i międzynarodowe siły nacisku”. Ale dla mediów to żaden temat więc chyba nie ma co liczyć na to, że się kiedyś dowiemy jak było.
Sama nie wiem dlaczego mi się to wszystko przypomniało, to chyba ten nastrój, poczucie, że wszystko wraca na swoje miejsce i znowu będzie jak dawniej. Zrobiliśmy właśnie w tył zwrot i wracamy do tamtej Polski. Aleksander Kwaśniewski zakłada Ruch Obrony Praw Człowieka, Janusz Palikot zakłada koszulkę „Jestem z SLD” i precyzuje jakiego człowieka trzeba bronić najbardziej – człowieka z SLD bo „oni są teraz słabi”. Front obrony III RP szykuje się do decydującego starcia, można się zacząć na nowo przyzwyczajać do tego co było i co tak przyjemnie było zapomnieć. Szczęśliwcom obdarzonym krótszą niż moja pamięcią przypominam zatem jak wyglądała tamta Polska, jak rządziła tamta władza i jaką normalność nam przywróci jak już nas wyzwoli spod jarzma Kaczorów (wiem, wiem, wybory wygra Platforma, będzie rządziła samodzielnie, posprząta po Kaczorach i zbuduje normalną Polskę, ale co ja zrobię, że w to nie wierzę?). Po wybuchu taśm Oleksego w notce „Teraz albo nigdy” pisałam, że trzeba wykorzystać niepowtarzalną okazję i zrobić wszystko, żeby postkomunistów dobić a przede wszystkim nie dopuścić do dalszego zacieśniania się sojuszu PO-SLD. Nie zrobiono nic, nawet nie próbowano rozegrać taśm Oleksego. A w polityce jak w sporcie – niewykorzystane sytuacje się mszczą. Nie sądziłam tylko, że ta zemści się tak szybko. I że kluczową rolę odegra Marek Jurek.