Kiedy PiS szedł do wyborów z hasłem „Słuchać Polaków” nie dodawał drobnym drukiem, że nie wszystkich, nie zawsze i nie w każdej sprawie. Spośród wszystkich swoich przedwyborczych obietnic, najszybciej i najłatwiej rząd Szydło zrezygnował z tej jednej, której dotrzymanie nic by nie kosztowało, a wprowadziłoby zauważalną zmianę w stosunku do stylu rządów poprzedników.
Jak bardzo kampanijne zapowiedzi rozminęły się z powyborczą rzeczywistością pokazuje stosunek rządu do wysłuchania publicznego w sprawie projektu ustawy antyterrorystycznej. Jestem w stanie zrozumieć, że w legislacyjnym pośpiechu nie na rękę było PiSowi przeprowadzenie wysłuchania publicznego w Sejmie, ale można było przynajmniej wybrać się na wysłuchanie obywatelskie zorganizowane na Uniwersytecie Warszawskim i poudawać przed obywatelami zainteresowanie ich zdaniem. Poudawać – bo przecież nie mam złudzeń, że argumenty, które padły zostałyby wzięte pod uwagę. I nawet wcale nie musiałyby. Ale można było przyjść, przesiedzieć, pożegnać się deklaracją poważnego rozważenia głosów obywateli, i wrócić robić swoje, zostawiając obywateli z poczuciem, że ktoś ich przynajmniej wysłuchał. Zwłaszcza, że całe jednodniowe wysłuchanie publiczne zostało zorganizowane wyłącznie dzięki pracy wolontariuszy, a na to, żeby nieobecni mogli je śledzić w sieci, uczestnicy sami się zrzucali do czerwonej świnki skarbonki.
Z perspektywy partii rządzącej wysłuchanie obywatelskie w sprawie jakiejkolwiek ustawy jest oczywiście wydarzeniem bez większego praktycznego znaczenia, dopóki ma się większość pozwalającą na uchwalenie nawet najbardziej kontrowersyjnego projektu, ale każda partia rządząca kiedyś będzie partią ubiegającą się o reelekcję i choćby z tego powodu ostentacyjne obnoszenie się z brakiem zainteresowania opiniami obywateli na temat dotyczącej każdego z nich ustawy jest zwyczajnie krótkowzroczne. Bo kiedyś znowu trzeba będzie poudawać, że władza się z obywatelem liczy, i nawet jeśli jego uwag nie uwzględni, to posłucha i odnotuje, że padły. Od wysłuchania minęły dwa tygodnie, pełny raport zawierający wszystkie podniesione zastrzeżenia jest już na stronie www.wysluchanieobywatelskie.pl, a wiele zarzutów na tyle poważnych, że trudno sobie nie zadać pytania czy to milczenie władzy to ciągle jeszcze „tylko” jej arogancja, czy po prostu brak merytorycznych kontrargumentów. Pół biedy, jeśli to pierwsze, ale jeśli rząd nie umie ani na bieżąco, ani po dwóch tygodniach rozprawić się z naprawdę poważnymi obawami obywateli, to naprawdę nie jest dobrze.