Jako kraj jesteśmy przygotowani na każdą liczbę uchodźców. Chodzi o to, żeby podział uchodźców w Europie był sprawiedliwy. Weźmiemy na klatę wszystkie decyzje, które podejmiemy ws. uchodźców. Jako kraj jesteśmy przygotowani [na przyjęcie nawet 50 tysięcy uchodźców] – chodzi o to, żeby podział uchodźców w Europie był sprawiedliwy, chodzi o to, żeby zostały spełnione nasze warunki. [12 tysięcy uchodźców] to jest podział sprawiedliwy.
Cezary Tomczyk, rzecznik rządu PO
To były słowa wyciągnięte z kontekstu. Może warto to wyjaśnić, bo wtedy, kiedy mówiłem o uchodźcach, mówiłem, że jesteśmy gotowi na przyjęcie uchodźców w ramach decyzji, które podejmiemy, czyli w ramach 7 tysięcy osób, które rząd zobowiązał się przyjąć. Warunki postawione przez rząd premier Kopacz były na tyle twarde, że do tej pory żaden uchodźca do Polski nie przyjechał.
Cezary Tomczyk, poseł opozycji
Te dwa cytaty z byłego rzecznika rządu Ewy Kopacz najlepiej pokazują hipokryzję obecnej opozycji w sprawie uchodźców. Wtedy Platformie nie opłacało się deklarować sprzeciwu wobec uchodźców bo elektoratowi by się to nie spodobało, tak jak PiSowi dzisiaj nie opłaca się deklarować choćby minimalnej woli przyjęcia uchodźców, bo to z kolei nie spodobałoby się jego elektoratowi.
Przy okazji wizyty papieża, dyskusja o uchodźcach rozgorzała na nowo i tak jak wtedy aż ocieka hipokryzją. Jeśli rząd PiS obawia się – a dzisiaj nikt już nie powie, że jest to lęk nieuzasadniony – przyjmowania dużej grupy uchodźców muzułmańskich, to mógłby zaproponować przyjęcie tylko rodzin chrześcijańskich. Tyle, że taka deklaracja nie spodobałaby się pięknoduchom udającym, że ciągle jeszcze wierzą w multi-kulti i awanturującym się za każdym razem, gdy pada jakakolwiek wzmianka o wprowadzeniu jakichkolwiek kryteriów w naszej polityce uchodźczej.
Superhiperpostępowy premier Kanady, Justin Trudeau, nie przyjmuje uchodźców – samotnych mężczyzn i jakoś świat się nie oburza, że to dyskryminacja na płeć. Bo w głębi duszy każdy rozumie, że polityka imigracyjna musi być przemyślana i musi segregować. Nie dlatego, że boimy się muzułmanów z Bliskiego Wschodu ale przede wszystkim dlatego, że aby w ogóle mówić o skutecznej integracji i asymilacji, otwartość na nią musi być po obu stronach. Polityka imigracyjna polegająca na wciskaniu niechcących do Polski przyjechać muzułmanów, społeczeństwu, które wcale ich tu nie chce to nie żadne miłosierdzie, to gromadzenie prochu w beczce, na której wszyscy siedzimy. Szkodliwe i dla nich, i dla nas.
Jeśli nie jesteśmy w stanie przyjąć wszystkich uchodźców, to wybieranie spośród nich takich, którzy mają szanse najpełniej i najlepiej skorzystać z oferowanej im pomocy a ich samo przyjęcie nie będzie źródłem konfliktu, jest jedynym racjonalnym wyjściem. Przynajmniej dla człowieka, który z pierwszej ręki wie jak wygląda prawdziwe życie uchodźcy w Polsce, a ja – niestety – wiem.
Zadeklarowane przez Ewę Kopacz 7 tysięcy uchodźców to mniej więcej 20 razy tyle ilu osobom Polska przyznaje rocznie status uchodźcy. Żadne państwo bez wieloletnich przygotowań i sensownej polityki nie byłoby w stanie na zawołanie zdwudziestokrotnić liczby przyjmowanych przez siebie uchodźców, więc nawet ta liczba jest wyzwaniem. Dlatego rozsądny rząd minimalizowałby ryzyko, przyjmując np. tylko chrześcijańskie rodziny. Rozsądny rząd też nie wykorzystywałby zamachów terrorystycznych do zamknięcia się całkiem na uchodźców. Ale co ja tam rozumiem…