Paweł Olszewski (PO): Są też niezwykle istotne fakty, a przede wszystkim zdjęcia. Pan minister Wąsik dość namiętnie całuje się z jakimś innym panem. Ja nie wnikam, kim jest ten pan. Następnego dnia, jak wskazują daty, już w negliżu panowie się do siebie tulą. Nie wiem, czy to ten sam pan, na pewno nie ta sama impreza. Czy w związku z tym, że tego typu sytuacje mogą wywoływać podatność na szantaż ze strony grup przestępczych, ze strony wywiadów innych państw, czy temu panu zostały cofnięte poświadczenia bezpieczeństwa?
Względami bezpieczeństwa państwa poseł Platformy Obywatelskiej tłumaczył pokazanie w Sejmie zdjęć, którymi nikt nie mógł już być szantażowany, bo od kilku dni były powszechnie dostępne w internecie, wrzucone tam przez otoczenie jednego z oskarżonych w aferze reprywatyzacyjnej, w ramach brudnej walki z byłym kolegą, który okazał się niekoleżeński i zamiast przed aresztowaniem chronić – wsadził. I choć TVN24 ochoczo podchwycił temat i swoim widzom również zaprezentował szantażogenne zdjęcia Wąsika, nawet tam nie wierzą, że Olszewski epatował nimi w trosce o bezpieczeństwo państwa.
„Obyczajowy skandalik” z ministrem Wąsikiem to beznadziejnie denna i głupia prowokacja posła PO. To granie homofobiczną kartą godną raczej zamierzchłych czasów Akcji Hiacynt albo działania LPRu a nie partii „europejskiej”… wstyd platformo!” – napisał na twitterze Krzysztof Śmiszek, działacz gejowski, a prywatnie partner Roberta Biedronia, który żadnego powodu do bronienia Wąsika nie ma, poza zwykłą ludzką przyzwoitością i świadomością jak szkodliwe może być to, co pod pretekstem troski o dobro państwa zrobił Olszewski.
Nie wiem jaki był kontekst zdjęć i szczerze mówiąc zupełnie mnie to nie interesuje, ciekawa jestem natomiast długofalowych konsekwencji stosowania takiej argumentacji, jaką swoje buractwo próbował przykryć Olszewski. Jeśli bowiem zdjęcia Wąsika sprzed 14 lat, z których póki co wcale nie wynika, że Wąsik jest gejem, mogłyby posłużyć komuś do szantażu, to co w przypadku kogoś kto takim gejem faktycznie jest, ale się z tym nie obnosi ani publicznie, ani w pracy? Czy przyjmując na ważne stanowiska państwowe powinno się pytać kandydatów o orientację seksualną, żeby ocenić jak bardzo kandydat jest podatny na szantaż? Bo przecież szantaż nie grozi tylko szefowi służb specjalnych, podatny na niego może być praktycznie każdy pełniący ważną funkcję w państwie – prokurator, sędzia, poseł, minister…A skoro tak, czy pytania mające ujawnić ewentualną podatność na szantaż nie powiny być zadawane przy użyciu wykrywacza kłamstw, na wypadek gdyby kandydat był gejem głęboko ukrytym w szafie? A może po prostu założyć, że każdy gej jest potencjalnie podatny na szantaż i nie dopuszczać osób nieheteroseksualnych do ważnych urzędów? Żeby potem biedni Olszewscy nie musieli na siłę szukać usprawiedliwienia dla pokazywania zdjęć, którymi sami się tak podjarali.