Sąd sądem…

Renata Grochala: Oto „efekt mrożący” w praktyce. Ten wyrok nie tylko rozjeżdża się z logiką, ale i z poczuciem sprawiedliwości. Uznając, że szarpanie i wykręcanie rąk ma niską szkodliwość społeczną, sąd daje przyzwolenie na przemoc. Czy powodem było to, że sprawa dotyczy posła PiS?
W życiu każdego z nas przychodzi taki moment, kiedy zaczynamy wątpić w sądową sprawiedliwość i sędziowską niezawisłość. Dziennikarkę „Newsweeka” moment ten dopadł w ubiegłym tygodniu, przy okazji wyroku w sprawie posła Zbonikowskiego, gdzie sąd uznał, że żonę co prawda szarpał i wykręcał jej rękę próbując wyrwać telefon, którym go nagrywała, ale szkodliwość społeczna tego czynu była niska i Zbonikowski żadnych konsekwencji nie poniesie. Dziennikarka „Polityki”, a wraz z nią także inne osoby na co dzień broniące niezawisłości sądów, sugeruje, że ten konkretny sąd niezawisły nie był, skoro wyrok jest jaki jest. Odważna opinia, szkoda, że tak bardzo oderwana od realiów. Ten sąd – a pewnie nie jest żadnym wyjątkiem – nie w takich sprawach uznawał niską szkodliwość społeczną i odpuszczał. 

W 2017 roku w tym samym toruńskim sądzie zapadł wyrok w sprawie kobiety, która przez kilka miesięcy „uporczywie nękała pokrzywdzoną i jej małoletnie dzieci w ten sposób, że wbrew ich woli fotografowała ich, obserwowała, ubliżała, poniżała, zaczepiała, wzbudzając u nich uzasadnione okolicznościami poczucie zagrożenia, a ponadto w tym samym miejscu i czasie znieważała ww. pokrzywdzonych oraz chwytając pokrzywdzoną za głowę uderzała jej głową w ścianę budynku”. Choć winę ustalono ponad wszelką wątpliwość, sąd pierwszej instancji stwierdził niską szkodliwość społeczną i warunkowo umorzył postępowanie oraz zobowiązał prześladowczynię do wypłacenia każdemu z pokrzywdzonych zadośćuczynienia w wysokości…50 zł, zwalniając ją jednocześnie z kosztów sądowych, którymi obciążył Skarb Państwa. Sąd drugiej instancji – ten sam, który tak łaskawie potraktował Zbonikowskiego – umorzenie z uwagi na niską szkodliwość społeczną podtrzymał, zakwestionował jedynie wysokość zasądzonego zadośćuczynienia, uznając je za „rażąco niskie i na tyle symboliczne, że absolutnie nie spełnia swojej kompensacyjnej funkcji” i podniósł je do całych 250 zł dla każdej z prześladowanych miesiącami ofiar, w tym – przypominam – dwójki dzieci. 
Poseł Zbonikowski jest postacią odrażającą a wyrok w jego sprawie rzeczywiście „rozjeżdża się z poczuciem sprawiedliwości”, ale wcale nie dlatego, że Zbonikowski został potraktowany szczególnie ulgowo. Takie mamy sądy, i taką w nich sprawiedliwość. Jeśli uderzanie czyjąś głową o ścianę jest czynem o niskiej szkodliwości, to dlaczego szarpanie się z kimś miałoby zostać potraktowane surowiej? Toruński sąd jest po prostu konsekwentny. Wyrok w sprawie Zbonikowskiego, jeden z setek podobnie „rozjeżdżających się z poczuciem sprawiedliwości” wyroków, to główny powód dla którego większość Polaków woli dziś wypoczywać niż bronić sądów, w których więcej prawa niż sprawiedliwości. Może właśnie on zwróci uwagę wszystkich zwolenników „żeby było tak, jak było” na problem jaki mamy z wymiarem sprawiedliwości. Zanim dzięki „reformie” Ziobry będzie jeszcze gorzej, bo ona akurat niczego nie uzdrowi.

About kataryna