Kryształ ciut matowy

Jarosław Gowin:Jarosław Kaczyński to stuprocentowy cynik. Fanatyczna wiara w słuszność celów usprawiedliwia w jego oczach sięganie po dowolne środki. Nie ma w polskiej polityce człowieka równie bezwzględnego jak on.
To oczywiście słowa wicepremiera sprzed siedmiu lat, kiedy jeszcze przymierzał się do wygrania z Tuskiem walki o przywództwo w Platformie i jeszcze nie mógł wiedzieć, że najwyżej w swojej politycznej karierze zajdzie właśnie dzięki Kaczyńskiemu. Dzisiaj by tego nie powtórzył, to oczywiste. Ale jutro? Pojutrze? Być może po bliższym poznaniu prezesa wicepremier radykalnie zmienił zdanie o nim, a może po prostu wtedy kiedy niczego mu nie zawdzięczał i nie przypuszczał, że kiedyś będzie, był bardziej szczery w ocenie? 

Nie będzie jednak o Gowinie, po prostu jego słowa przypomniały mi się, gdy przy okazji „afery taśmowej” cała Polska roztrząsa, czy powszechnie znanego ze skromności Kaczyńskiego mogło być stać na to wszystko, o co jest oskarżany przez człowieka marnej reputacji, mającego na poparcie oskarżeń niewiele ponad marne poszlaki. Czy prezes, który po raz pierwszy do władzy szedł pod hasłem „rewolucji moralnej” mógłby posunąć się do namawiania kogoś do przekupienia księdza tylko po to, żeby usunąć jedną z przeszkód w postawieniu wieżowca? Jeśli wierzyć Gowinowi „fanatyczna wiara w słuszność celów usprawiedliwia w jego oczach sięganie po dowolne środki”, czy nie mógł więc uznać, że cel jakim jest budowa „prawicowej odpowiedzi na Fundację Batorego” nie jest wart pewnych moralnych kompromisów? A że te kompromisy okazały się ogromne? Dzieło też miało być ogromne, więc na pewnym etapie mógł uznać, że są ich warte. I chyba właśnie zaczyna się przekonywać, jak bardzo nie były warte. 

Jeśli wierzyć dziennikarzom, tajemniczy (nie)ksiądz zwolnił się z pracy, nie wiadomo gdzie jest, być może za granicą. Jeśli się prędko nie odnajdzie, opinia publiczna zostanie z wersją austriackiego męża kuzynki prezesa, który twierdzi, że z polecenia prezesa przekazał łapówkę dla księdza. Na razie i prezes, i ksiądz, zachowują się tak, jakby im ani trochę nie zależało, żeby te oskarżenia obalić, a prezes jest w polityce zbyt długo, żeby się nie łudzić, że w roku podwójnych wyborów taka sprawa sama rozejdzie się po kościach. „Taśmy Kaczyńskiego” są w politycznej agendzie wystarczająco długo, żeby tęgie głowy od zarządzania kryzysowego podrzuciły wreszcie opinii publicznej jakąś alternatywną do austriacko-giertychowej narrację. Opozycja i tak nie w nią uwierzy, ale przynajmniej własny elektorat będzie miał jakiś punkt zaczepienia i nie będzie musiał na wszystko odpowiadać argumentem o skromnym ubiorze jako koronnym dowodzie na kryształową uczciwość prezesa. Osobiście nie mam wątpliwości, że prezes nie napycha własnych kieszeni. Ale nie mam też niestety wątpliwości, że w sprawie Srebrnej smród robi się coraz gęstszy. Uczciwie byłoby wreszcie odpowiedzieć na trudne pytania, w przeciwnym razie opinia publiczna uwierzy w odpowiedzi udzielane przez przeciwników. 

About kataryna