Roman Giertych:Przeczytałem tekst w GW o ks. Jankowskim. Jeśli to prawda, to należy jego pomnik rozebrać, nazwy ulic, czy placów zmienić i odebrać mu wszystkie ordery i medale, które otrzymał (w tym ten, który mu dałem jako szef MEN za zasługi w okresie Solidarności).
Kiedy przeczytałam ten komentarz, poczułam coś między zażenowaniem a obrzydzeniem. Zbyt dobrze pamiętam okoliczności przyznania księdzu Medalu Komisji Edukacji Narodowej – najwyższego odznaczenia przyznawanego „za szczególne zasługi dla oświaty i wychowania”. Wbrew temu, jak próbuje to dzisiaj przedstawiać Giertych, Jankowski dostał je od niego nie za „zasługi w okresie Solidarności”, ale jako zadośćuczynienie za krzywdy wyrządzone mu przez Gazetę Wyborczą. Mówił o tym wprost sam Giertych na uroczystości wręczenia medalu.
„Oto osoba potraktowana przez Trzecią RP w sposób, który zasługuje na zadośćuczynienie. W roku 2003 nastąpił zmasowany atak na księdza prałata ze strony gazety, która kiedyś miała czelność posługiwać się znaczkiem „Solidarności” – to fragment laudacji wygłoszonej przez Giertycha na cześć Jankowskiego, już po serii artykułów o molestowaniu i rozpijaniu nieletnich, skutkujących nie tylko prokuratorskim śledztwem ale także wewnętrznym postępowaniem w samym Kościele, w efekcie którego ksiądz Jankowski został pozbawiony probostwa w parafii św. Brygidy. „Powodem jest nieład etyczny tolerowany na plebanii, o czym mówię nie tylko w oparciu o prowadzoną już wtedy przez prokuraturę sprawę o molestowanie ale także w oparciu nie o toczące się postępowanie prokuratorskie, ale o rozmowy z rodzicami, przychodnią narkotykową, psychologiem szkolnym, a także z kapłanami, którzy przecież nie mieszkają na Księżycu, ale na plebanii św. Brygidy” – tak arcybiskup Gocłowski tłumaczył swoją decyzję, i to tłumaczenie miał okazję poznać Giertych na długo zanim zdecydował się wygłosić płomienną mowę o księdzu – wychowawcy młodych pokoleń i wzorze dla młodzieży. .„Mógłbym wymienić bardzo wiele zasług księdza prałata Jankowskiego, ale nie w dziedzinie edukacji. Dlatego jestem tą inicjatywą zadziwiony i wyrażam współczucie panu ministrowi Giertychowi” – to też Gocłowski.
Przyznając w 2007 roku księdzu Jankowskiemu najwyższe resortowe odznaczenie „za szczególne zasługi dla oświaty i wychowania” (!) Giertych świetnie wiedział o oskarżeniach o molestowanie, demoralizację i rozpijanie nieletnich, bo wiedzieli o nich wszyscy, wiedział też od samego arcybiskupa, że zarzuty nie są wyssane z palca, a pewnie jako urzędujący wicepremier miał też możliwości dyskretnego zweryfikowania ich w prokuraturze i służbach. Nie zrobił tego, bo z księdzem było mu politycznie po drodze. Dzisiaj jest mu po drodze z Gazetą Wyborczą, więc jest pierwszy do zdzierania z nieżyjącego prałata przyznanego przez siebie medalu i obalania pomnika. Pomnika, który stoi dzięki licznym tchórzom, którzy wiedzieli ale milczeli i cynikom, którzy wiedzieli ale wybielali. Jedni i drudzy dzisiaj pierwsi do zapasów z trupem, bo teraz to się politycznie opłaca.