Sylwia Spurek:Czy osoby z poglądami prof. Legutko powinny mieć bierne prawa wyborcze do PE? Co tacy ludzie chcą robić w Parlamencie Europejskim?
Kiedy była zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich chce karać za poglądy pozbawianiem biernego prawa wyborczego, wiedz, że kampania wyborcza weszła właśnie w fazę histeryczną.Sylwia Spurek, znana do tej pory ze swojej walki o prawa i wolności obywatelskie, swoim kuriozalnym i niebezpiecznym pomysłem ustawiła się właśnie w jednym szeregu z takimi szczerymi demokratami jak profesor Wojciech Sadurski i profesor Marcin Król. I choć pewnie nie miałaby nic przeciwko takiemu zestawieniu, obaj panowie – podobnie jak ona – mają duży problem z demokracją, gdy trzeba ją cierpliwie znosić a nie tylko głosić. Sadurski na przykład chciałby na przykład po wygranych przez opozycję wyborach parlamentarnych wprowadzić zakaz pracy w mediach publicznych dla każdego, kto był w nich zatrudniony za rządów PiSu, niezależnie od tego czy i jaką osobistą odpowiedzialność ponosi za to, co Sadurskiemu się w obecnych mediach nie podoba. Z kolei Marcin Król w pomysłach na czyszczenie debaty publicznej z inaczej myślących poszedł dużo dalej niż Spurek, która chce „tylko” odebrać im bierne prawo wyborcze. Marcin Król chętnie odebrałby im prawo głosu. Swego czasu utyskiwał, że internet jako przestrzeń, gdzie każdy może się wypowiedzieć jest „złym zwycięstwem demokracji”. „W internecie każdy idiota ma takie same prawa do wygłaszania swoich sądów jak wybitni myśliciele, publicyści, czy prawdziwi dziennikarze. Przez całe lata rozumni ludzie uważali, że cenzura powinna być dopuszczalna i to nie tylko z powodów obyczajowych, ale też zgodnie z zasadą, że poważne pytania głupim ludziom mącą w głowie. Nie jestem zwolennikiem tego, by każdy mógł wyrażać swoją opinię publiczne w sposób nieograniczenie swobodny”.
Niestety, Konstytucja z jednej strony, a postęp techniczny z drugiej, nie pozwolą w najbliższym czasie zrealizować tych słusznych postulatów wypychania z debaty publicznej osób i poglądów, które są postępowym środowiskom niemiłe i czas już najwyższy, żeby nauczyli się z nimi żyć.
Jeśli Sylwia Spurek dostanie się do Parlamentu Europejskiego będzie zapewne w jednej frakcji z Zielonymi i reprezentującym ich w PE Danielem Cohn-Benditem, który przyznał się publicznie do czegoś, co w oczywisty sposób było czynem pedofilskim. „Moje przekomarzanie się z dziećmi nabrało powoli charakteru erotycznego. Wiele razy zdarzyło się, że rozpinały mi rozporek i mnie pieściły”. Wiosna, z której startuje Sylwia Spurek odgrzała niedawno stary postulat Ruchu Palikota zniesienia przedawnienia przestępstwa pedofilii i niewykluczone, że na fali paniki moralnej PiS go przejmie i przepchnie. Jeśli tak się stanie, Spurek będzie miała zaszczyt zasiadać z PE w jednej frakcji z człowiekiem, który w Polsce na mocy postulowanego przez jej partię prawa byłby do końca życia ścigany za pedofilię. Ale rozumiem, że jego obywatelstwo i miejsce popełnienia czynu wyznaczają tu lewicy granicę moralnej akceptowalności.