Amerykańskie „New England Jurnal of Medicine” pochylił się niedawno nad przypadkiem transseksualnego mężczyny błędnie zdiagnozowanego w jednym z tamtejszych szpitali. 32-latek trafił na izbę przyjęć z silnym bólem brzucha, po przeprowadzeniu wywiadu oraz podstawowych badań pielęgniarka uznała jego przypadku za niewymagający pilnej interwencji. Mężczyzna był otyły, wysokie ciśnienie było spowodowane odstawieniem leków na nadciśnienie, nie było żadnych innych objawów, które powinny wzbudzić podejrzenia wystarczające do potraktowania pacjenta jako”ostrego” przypadku. przerwał zażywanie leków na nadciśnienie, nie było to nic co – zdaniem personelu szpitala – można było uznać za stan zagrożenia życia. Ostatecznie okazało się, że pacjent figurujący w dokumentacji jako mężczyzna i wyglądający jak mężczyzna był transpłciowy i po prostu rodził dziecko. Dziecko nie przeżyło ale przypadek pacjenta występującego pod pseudonimem „Sam” wywołał gorącą dyskusję w środowisku lekarskim na temat adekwatności systemu diagnozowania nieuwzględniającego osób transpłciowych, których płeć prawna różni się od płci biologicznej. Transpłciowych mężczyzn nie bada się pod kątem ciąży, a transpłciowym kobietom nie proponuje się badania prostaty. W świecie, w którym nic już nie musi być takie, jakim się zdaje, szpitalna rutyna może prowadzić do ludzkich dramatów, takich jak wspomniany przypadek formalnego mężczyzny, który trafił do szpitala z akcją porodową a personelowi medycznemu zabrakło wyobraźni, żeby pacjenta przedstawiającego się jako mężczyzna i wyglądającego jako mężczyzna zrobić badanie ginekologiczne.
Bardzo jestem ciekawa prawnych konsekwencji tego przypadku, spodziewam się teraz pozwu o odszkodowanie od szpitala za zaniedbanie, a w efekcie zmiany procedur szpitalnych tak, żeby każdy został przebadany na wszystko. Mężczyźni – czy nie są w ciąży, kobiety – czy mają zdrowe prostaty. Dokumentom jakimi się legitymują nie można przecież wierzyć, zwłaszcza gdy wskutek lobbingu środowisk LGBTQI wprowadzane są nowe wzory dokumentów nieujawniające płci biologicznej. W stanie Nowy Jork można oficjalnie zmienić płeć w akcie urodzenia, a od niedawna także zaznaczać płeć „neutralną”. Wkrótce do szpitali będą więc trafiać osoby formalnie bezpłciowe, co siłą rzeczy wymusi na personelu zmianę procedur i objęcie każdego badaniami specyficznymi dla obu płci. W końcu pytanie pacjenta jaka jest jego płeć biologiczna z pewnością zostałoby potraktowane jako jako upokarzające i skutkowało pozwem o zadośćuczynienie stratom moralnym tak potraktowanego.
To i tak jeszcze nic w porównaniu z innymi możliwymi problemami. Jeśli bowiem na akcie urodzenia nie będzie wskazanej biologicznej płci, a samo pytanie o nią będzie traktowane jako karalna dyskryminacja, można sobie wyobrazić sytuację, w której współmałżonek dopiero po ślubie dowiaduje się, że żona była kiedyś mężczyzną lub nawet ciągle nią jest. W końcu to prywatna sprawa, nie ma powodu, żeby ktoś z kim się zakłada rodzinę miał dostęp do takiej informacji. A jeśli komuś przeszkadza płeć współmałżonka ten transfob.