Nikt ci nie da tyle…

Jarosław Kaczyński:Małe firmy nie będą bankrutować, jeżeli nauczą się funkcjonować w tej nowej rzeczywistości. Będzie rósł popyt, więc będzie możliwość utrzymania się na rynku.

Tak prezes skomentował utyskiwania na jego nieskonsultowaną nawet z własnym rządem obietnicę podniesienia płacy minimalnej do prawie dwukrotności tej obowiązującej obecnie. I ma rację, przedsiębiorcy szybko nauczą się funkcjonować w tej nowej rzeczywistości, w której łączne koszty pracy pracownika zatrudnionego do najprostszej czynności będą wynosiły blisko 5 tysięcy złotych – bo tyle właśnie musi wysupłać ze swojej kieszeni pracodawca aby pracownikowi zapłacić hojnie obiecaną przez łaskawego prezesa pensję minimalną w wysokości 4 tysiące złotych brutto. Przedsiębiorcy się szybko nauczą funkcjonować w nowej rzeczywistości, pytanie tylko kto na tym najbardziej straci.

Prezes mówiący, że „jeżeli ktoś nie jest w stanie prowadzić działalności gospodarczej w takich warunkach [jakie narzuca państwo] to znaczy, że się po prostu do niej nie nadaje” zapomina albo nie chce pamiętać, że biznes to nie tylko duże firmy produkcyjne ale także z trudem wiążąca koniec z końcem drobnica. Jak choćby liczne znane mi organizacje pozarządowe zatrudniające ludzi, których nikt inny zatrudnić nie chce – dorosłe osoby z autyzmem, osoby po kryzysach psychiatrycznych, byłych więźniów – walczące codziennie o utrzymanie miejsc pracy, których nikt poza nimi nie stworzy. W pierwszej kolejności pracę stracą właśnie ci, którzy mają na nią najmniejsze, a czasami zerowe szanse na otwartym rynku pracy. Pozostali pracodawcy, jeśli nie będzie ich stać na sfinansowanie obietnic prezesa, po prostu ograniczą zatrudnienie do umów śmieciowych albo samozatrudnionych – to najłatwiejszy sposób na ucieczkę przed narzuconą odgórnie płacą minimalną. Ciekawe czy wypchnięci na samozatrudnienie dzisiejsi pracownicy docenią dzisiejszą hojność prezesa, zwłaszcza gdy po dwóch pierwszych latach preferencyjnego ZUS będą musieli płacić normalną składkę, która już dzisiaj wynosi blisko 1,4 tysiąca zł, niezależnie od tego czy danego miesiąca przedsiębiorca w ogóle coś zarobił. Ale i od tego przedsiębiorca będzie mógł uciec w ramach „uczenia się funkcjonowania w nowej rzeczywistości” – wystarczy założyć spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością i sprzedać choćby jeden udział innej osobie – wspólnik w niejednoosobowej spółce z ograniczoną odpowiedzialnością nie płaci bowiem ZUSu.

Na miejscu prezesa już bym myślała jak przeciwdziałać przedsiębiorczości drobnych przedsiębiorców, którzy mają uzasadnione niestety wrażenie, że są pierwsi do łupienia w społeczeństwie gdzie ciągle żywa jest postkomunistyczna mentalność, w której „prywaciarz” jest zawsze tym złym. Jeśli prezes nie przemyśli swojej obietnicy, jej zrealizowanie może się skończyć masowym wypchnięciem pracowników na umowy śmieciowe lub fikcyjne samozatrudnienie i jeszcze bardziej masową ucieczką przed ZUSem. Ciekawe z czego potem rząd wypłaci też obiecane 13, 14 i kolejne emerytury. Oraz zasiłki dla tych wszystkich, których hojność prezesa wypchnie z rynku pracy bo drobni przedsiębiorcy nie znajdą pieniędzy, których nie mają.

About kataryna