Lech Wałęsa:Kiedy ja prowadzę wielki bój was do wolności, kiedy mam najcięższe sprawy, najciężej pracuję, komuna przeciwko mnie, to Schetyna, Morawiecki i inni zakładają Solidarność Walczącą. Wybaczyłem im…Przecież my wtedy, jakby rodacy myśleli mądrze, toby wiedzieli, że ja potrzebuję być partnerem generałów nie dla swojej kariery, tylko potrzebuję poprowadzić bój do zwycięstwa, to nie wolno mi robić takich numerów.
Kilka dni po głośnym wystąpieniu na konwencji Platformy Obywatelskiej, podczas którego nazwał ś.p. Kornela Morawieckiego zdrajcą, Lech Wałęsa został zaproszony do radia, gdzie miał okazję wytłumaczyć się ze swoich coraz dziwniejszych wypowiedzi Beacie Lubeckiej. To z tej rozmowy pochodzi powyższy cytat, ale polecam odsłuchanie jej w całości bo dobrze oddaje stan umysłu „mędrca Europy”. Już nie tylko sam Kornel Morawiecki został wpisany na jego coraz dłuższą listę zdrajców, ale nawet sam Grzegorz Schetyna. I jakoś wcale mi go nie żal, bo przecież Wałęsa jest zapraszany właśnie po to, żeby popluł na wrogów Platformy. No więc popluł ale tym razem przesadził i się zapraszający musieli z zaproszenia plwacza tłumaczyć, a im bardziej się tłumaczyli, tym większego focha plwacz miał, aż wreszcie nie wytrzymał i odwinął się samej Platformie, najpierw na chwilę wycofując poparcie dla niej (dopóki się okazało, że ten komu miał zamiar je przekazać wcale go nie chce), a potem ostatecznie topiąc Platformę wywiadem, w którym nie tylko nikogo nie przeprosił, ale rozszerzył oskarżenie na Schetynę. Karma wraca, trzeba było hejtera nie zapraszać. Albo chociaż nie oklaskiwać z takim entuzjazmem haniebnego przemówienia. Ostatecznie za niego zwyczajnie przeprosić a nie tłumaczyć, że to autorytet, któremu się wszystko i zawsze wybacza.
Nie pamiętam już kiedy ostatnio Wałęsa powiedział coś mądrego lub ważnego, coś co prowokowałoby do myślenia i wzbogacało debatę publiczną. I nie spodziewam się już niczego takiego od niego nie usłyszeć. Bo też nie do tego jest najmowany. To tylko bardziej utytułowany zawodnik z ligi, w której grają Krystyna Pawłowicz i Stefan Niesiołowski. Łatwiejszy od nich w obsłudze bo ma mocniejsze nazwisko a co się z tym wiąże – większą cytowalność, ale spełniający dokładnie taką samą rolę. I owszem, Wałęsa ma prawo robić ze sobą co chce, także dawać się wykorzystywać cynikom w politycznych rozgrywkach, ale argumentowanie, że przez wzgląd na jego rolę w historii powinniśmy pokornie milczeć wobec kolejnych świństw na jakie sobie pozwala mnie wyjątkowo irytuje. Jeśli rola w historii nie chroniła przed krytyką za bieżącą aktywność Kornela Morawieckiego czy Antoniego Macierewicza, nie może chronić Lecha Wałęsy. Trzeba sobie wreszcie powiedzieć – król jest hejterem. I przestać mu podsuwać mikrofon, bo nic ważnego ani mądrego już raczej nie powie.