Eliza Michalik:Mnie kiedyś zaproszono do programu z Małgorzatą Terlikowską, do dyskusji, ja odmówiłam. Redaktorowi, który mnie zapraszał powiedziałam: Ja jestem publicystką z 20-letnim stażem, jaki tytuł do rozmowy ze mną ma Małgorzata Terlikowska? Bo urodziła piątkę dzieci? Sorry. Myślę, że aby brać pełnoprawny udział w debacie trzeba mieć dorobek intelektualny i merytoryczny. Rodzenie dzieci i bycie czyjąś żoną to żadna kwalifikacja.
Małgorzata Terlikowska, rówieśniczka Michalik, jest z wykształcenia etykiem, z zawodu publicystką, na koncie ma kilka własnych książek i dziesiątki cudzych, których była redaktorką. Urodzenie piątki dzieci wystarczyło, żeby feministka sprowadziła ją wyłącznie do roli żony i matki. Czyli zrobiła dokładnie to co feministki zazwyczaj zarzucają „męskim szowinistycznym świniom” – odmówiła jej podmiotowości, traktując wyłącznie jako dodatek do swojego męża.
Ale nawet gdyby Małgorzata Terlikowska nie robiła w życiu nic więcej poza wychowywaniem piątki dzieci, czy naprawdę byłaby mniej uprawniona do komentowania rzeczywistości niż Eliza Michalik? Nie mam takiego wrażenia. Jeśli medialnym celebrytą może zostać agresywny dziwak Rafalala, którego jedynym „tytułem do rozmowy” jest seksualna odmienność – a coś mi mówi, że rozmowy z nim Michalik by nie odmówiła – dlaczego akurat macierzyństwo ma z publicznej debaty wykluczać? Nie wiem ale chętnie bym się dowiedziała, co w swoim życiorysie Eliza Michalik uznała za kwalifikujące ją do rozdawania wejściówek do publicznej debaty ale zapamiętam tę pogardę wobec innej kobiety, która zawodowo jest na porównywalnym poziomie, ale z uwagi na dużą liczbę dzieci nie powinna się odzywać w sprawach publicznych.
Bojkot Małgorzaty Terlikowskiej nie jest autorskim pomysłem Elizy Michalik, dziennikarka splagiatowała wcześniejszą akcję działaczek Fundacji MaMa, które również odmawiały Terlikowskiej „tytułu do rozmowy”, choć akurat rozmowa miała być o…wychowaniu. Najwyraźniej nawet na ten temat matka piątki dzieci nie ma wystarczającego „dorobku merytorycznego”. Feministki z fundacji Sylwii Chutnik użyły zresztą kuriozalnego argumentu – powodem odmowy rozmowy z Terlikowską były bowiem poglądy jej męża. „Nie rozumiemy, z jakiego klucza została zaproszona do audycji dotyczącej wychowania patriotycznego, oprócz tego, że jest małżonką p. Terlikowskiego, znanego z wygłaszania poglądów dyskryminujących różne grupy społeczne.”. Dla nich też Terlikowska nie była odrębną osobą, nie była nawet matką, z którą można porozmawiać o wychowaniu, była jedynie żoną swojego męża.
Jest jednak nadzieja dla Małgorzaty Terlikowskiej. W wywiadzie dla „Gali” Eliza Michalik tak tłumaczyła swoją zmianę stosunku do osób homoseksualnych, wcześniej regularnie przez nią poniżanych w „Kąciku homofoba” momentami zbyt ostrym nawet jak na standardy Gazety Polskiej. „Pisałam teksty zwalczające lobby homoseksualne, a potem poznałam Biedronia i jego środowisko. Przekonał mnie, że nie miałam racji, i przyznałam to”. Jeśli Eliza Michalik da sobie szansę poznania Małgorzaty Terlikowskiej, może dostrzeże, że i ona jest człowiekiem niezasługującym na takie poniżanie, tylko dlatego, że postawiła na macierzyństwo. Bo przecież do tego się sprowadzają pretensje Michalik.